Rzeczywiście, nie powinniśmy dramatyzować w obliczu powtarzających się zapowiedzi ataku nuklearnego na nasz kraj. W czasach zimnej wojny Polsce groziło natychmiastowe unicestwienie, zatem powinniśmy być przyzwyczajeni do życia w ciągłym napięciu.
Z szefem polskiego rządu spotkali się obecny przywódca Rosji, przyszły prezydent oraz premier. To miły gest. Tusk mógł przecież zostać przyjęty przez jakiegoś wiceministra i nikt specjalnie by się nie zdziwił. Wiemy co nieco o arogancji Kremla wobec zagranicznych partnerów. Gdy dorzucić do tego próbę reaktywacji festiwalu w Zielonej Górze, można właściwie mówić o zgoła kopernikańskim przełomie.
Z ust kilku publicystów i polityków usłyszeliśmy nawet, że nie powinniśmy się przejmować sprawą gazociągu północnego, bo „gaz jest dziś dla Polski problemem trzeciorzędnym”. Jeden z komentatorów bił rekordy entuzjazmu, wyczytując z mowy ciała Putina, że jest on przyjacielem naszego kraju. Przewidywał też, że 8 lutego będzie datą przełomową, obnażającą dyplomatyczną kompromitację rządów PiS.
W atmosferze powszechnego uwielbienia trudno ocenić efekty tej wizyty. Trudno będzie także ocenić rezultaty kolejnych zagranicznych podróży premiera. W przyszłości Tusk może się stać zakładnikiem cmokających z zachwytu publicystów, dla których każde jego słowo będzie oznaką normalności, w przeciwieństwie do wojowniczej postawy Kaczyńskich. W ten sposób można usprawiedliwić nawet zgodę na rosyjskie inspekcje w polskiej bazie antyrakietowej czy przyłączenie się do gazociągu północnego. A że inspekcji będą dokonywać oficerowie, którzy kiedyś mieli podbijać Europę Zachodnią? Że koncernem budującym bałtycki rurociąg kieruje były agent Stasi? Wszystko to furda. Najważniejsze, że wreszcie jest normalnie.
Skomentuj na blogu.