Wobec dwóch zaszczutych i zdesperowanych zabójców sąd wykazał się zupełnie nietypową – zwłaszcza w tamtych czasach – surowością. Zostali skazani na 25 lat więzienia. Dzięki filmowi, który wprowadził ich sprawę na forum publiczne, jeden z nich – Sławomir Sikora – został w 2006 roku ułaskawiony. Drugi – Artur Bryliński, który od dwóch lat przebywa na urlopie, czeka na darowanie reszty kary. Do więzienia, w którym spędził już ponad pół swojego wyroku, miał wrócić 27 sierpnia. Ponieważ prezydent wszczął procedurę ułaskawienia, prokurator generalny mógł pozostawić go na wolności. Poza więzieniem Bryliński znalazł pracę i ułożył sobie życie osobiste.

W Polsce na co dzień obserwujemy zadziwiającą pobłażliwość sądów, które zawodowych gangsterów traktują z dużą dozą wyrozumiałości. W tym wypadku w grę wchodzą realne okoliczności łagodzące, które każą patrzeć na to zabójstwo w odmienny sposób. Trudno uznać je za dosłowny akt samoobrony. Natomiast można zrozumieć, że dla osaczonych sprawców wydawało się ono jedynym ratunkiem przed prześladowcą.

Zabójcy – w przeciwieństwie do ofiar – nie są zawodowymi przestępcami. Bryliński spędził już w więzieniu okres, który w Polsce wielokrotnie uznawany jest przez sądy za wystarczający dla ukarania morderców. Wsadzanie go ponownie za kraty wydaje się nie tyle aktem sprawiedliwości, co nieuzasadnionej represji. Stan zawieszenia, w którym Bryliński znajduje się od dwóch lat, również tworzy dla niego niezwykle trudną sytuację.

Pozostaje mieć nadzieję, że w tym wypadku instancje odwoławcze z prezydentem na czele okażą zrozumienie dla jego sytuacji.