Finansowy kryzys postawił cały amerykański establishment polityczny pod ścianą. Politycy stąpają po kruchym lodzie. Zarówno działanie, jak i jego brak mogą się bowiem okazać katastrofalne w skutkach.
Cały kraj oczekuje, że w ciągu paru dni członkowie Kongresu zrobią coś z kryzysem, co do którego przyczyn i potencjalnych skutków nie są zgodni nawet eksperci. Administracja mówi: trzeba działać teraz. Wyborcy krzyczą: nie pompujcie naszych pieniędzy w Wall Street. Najlepiej rozterki te przedstawiła sekretarzowi skarbu Henry’emu Paulsonowi republikańska kongreswoman Deborah Price.
– Naszym zadaniem jako członków Izby jest postępowanie zgodnie z wolą narodu. Na razie wiele panom brakuje, by przekonać ludzi do waszych propozycji. Nie możemy powiedzieć wyborcom: „Ufajcie Rezerwie Federalnej, ufajcie Departamentowi Skarbu”, bo to zaufanie jest nadwerężone.
W Senacie z kolei demokraci domagali się, by ustawa dostała tyle samo głosów od republikanów, co od demokratów, by równo podzielić się odpowiedzialnością. Oczywiście republikanie specjalnie się to tego nie palili.
Dwaj kandydaci do prezydentury też znaleźli się w trudnym położeniu.