Reklama

Przegrywamy naszą pozycję w Europie

Trudno się oprzeć wrażeniu, że burza wokół zlekceważenia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego słynnych instrukcji została wykorzystana przez rząd do medialnego przykrycia porażki Radosława Sikorskiego. Politycy PO w tym samym czasie potrafili deklarować, że Sikorski nie był naszym kandydatem na szefa NATO i gromić prezydenta za to, że walkowerem oddał rozgrywkę o tego "nieistniejącego" kandydata.

Aktualizacja: 06.04.2009 07:45 Publikacja: 05.04.2009 23:11

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/04/05/przegrywamy-nasza-pozycje-w-europie/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Jeśli Donald Tusk chciał, by prezydent wykonał jakiś efektowny dyplomatyczny gambit w Strasburgu, winien przedyskutować to z nim osobiście przed szczytem, a nie wysyłać jakieś instrukcje autorstwa urzędnika MSZ średniego szczebla.

Hasło: "prezydent nie słuchał instrukcji", ma dla spin doctorów Platformy wiele zalet – przykrywa porażkę rządu, upokarza prezydenta wyczulonego na punkcie swoich kompetencji oraz wskrzesza lansowany przez PO wizerunek Lecha Kaczyńskiego jako "dyplomatycznego psuja". Na dodatek istota sporu jest dla zwykłego Polaka tak mało czytelna, że ten może rozstrzygnąć, kto ma rację, wyłącznie kierując się sympatiami. A to – patrząc na rankingi popularności – w uprzywilejowanej pozycji stawia Donalda Tuska.

A przecież prawdziwym problemem szczytu NATO nie był ten czy inny ruch prezydenta, lecz to, że polska dyplomacja się nie sprawdziła w promowaniu kandydatury Sikorskiego. Że Andersa Rasmussena wybrano na szefa sojuszu za naszymi plecami. Że uczyniono to nie za plecami "złych Kaczyńskich", tylko Platformy, która rzekomo miała uwieść Europę.

Nikogo nie uwiedliśmy, za to Rosja nakłoniła Niemców i Francuzów, by wybrali kogoś, kto się Kremlowi nie kojarzy źle. Sikorskiemu zaś skutecznie przyprawiono gębę rusofoba. Równie poważnym problemem winien być dla nas instrumentalny stosunek Baracka Obamy do Warszawy i Pragi. Próbkę tego otrzymaliśmy, gdy amerykański prezydent mówił o przyszłości projektu tarczy antyrakietowej i radaru w Polsce oraz Czechach.

Reklama
Reklama

Już raz przegraliśmy swoją pozycję w Europie w zgiełku wyniszczającego sporu między zwolennikami króla Augusta Sasa i Stanisława Leszczyńskiego. Szczyty w Strasburgu i Pradze pokazały granice możliwości naszej dyplomacji. Całej – i tej prezydenckiej, i tej rządowej. Oczywiście, można to odreagować kolejnymi wizerunkowymi wojnami w piaskownicy. Naszych wrogów i konkurentów na pewno to nie zmartwi.

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/04/05/przegrywamy-nasza-pozycje-w-europie/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Jeśli Donald Tusk chciał, by prezydent wykonał jakiś efektowny dyplomatyczny gambit w Strasburgu, winien przedyskutować to z nim osobiście przed szczytem, a nie wysyłać jakieś instrukcje autorstwa urzędnika MSZ średniego szczebla.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Komentarze
Marek Cichocki: Polacy starają się być konsekwentnie polscy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Statek Nawrockiego płynie na rafy
Komentarze
Tomasz Krzyżak: Czy Karol Nawrocki poskarżył się papieżowi na Donalda Tuska?
analizy
Jerzy Haszczyński: Polska i G20. Sikorski walczył o spełnienie marzenia Kaczyńskiego
Komentarze
Ambasada Indii: Nie zaczęliśmy współpracować z Rosją, by kupować tanią rosyjską ropę
Reklama
Reklama