[b][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2009/04/19/obama-przyjaciel-wszystkich-ludzi/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Jeszcze w piątek w rankingu sprzedaży portalu Amazon.com "Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej" zajmowały miejsce numer 60 280. Gdy depesze o prezencie wenezuelskiego prezydenta obiegły świat, dzieło Galeano awansowało do drugiej setki.
Ten historyczny esej z 1971 r. jest wielkim aktem oskarżenia wobec światowych mocarstw za pięć stuleci cierpień ludów Ameryki Łacińskiej. Oczywiście z USA w roli głównej. Próbka: "Po co jankesom miedź wydobywana w tym regionie?". "Żeby zabijać Wietnamczyków, Amerykanie potrzebują kul. A te potrzebują miedzi".
Dziś Galeano kontynuuje swoją antyamerykańską krucjatę. O poprzednim lokatorze Białego Domu mówił m.in.: "Tak jak kiedyś wojny wywoływał Hitler, tak dzisiaj wywołuje je Bush". Chciał, by jemu, Condoleezzie Rice oraz Donaldowi Rumsfeldowi urządzić proces w... Norymberdze. Więzienie w Guantanamo nazwał nowym gułagiem, a zamachy terrorystyczne w Madrycie i Londynie porównywał z "terrorystycznymi" bombardowaniami w Iraku i Afganistanie.
Podarunek w postaci książki Galeano to symbol zuchwałego cynizmu, z jakim będzie musiał się zmierzyć prezydent USA, rozmawiając z Chavezem i innymi politykami tego pokroju.