Subotnik Ziemkiewicza: Ronaldo cenniejszy niż stocznie

Nie śledzę wydarzeń sportowych, ale coś tam nawet do mnie dociera. Wynika z tego czegoś, że w krajach zachodnich sprzedaje się jednego piłkarza za sumę dwa razy większą, niż nam udało się utargować za całą stocznię, ze wszystkimi jej pochylniami, parkiem maszynowym, zapasami surowców, dokumentacją, doświadczeniem i tak dalej.

Aktualizacja: 14.06.2009 09:27 Publikacja: 13.06.2009 07:23

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Na dodatek nie sposób ustalić, komu właściwie je sprzedaliśmy. Dziennikarze „Gazety Polskiej” twierdzą, że spółce-córce spółki, w zarządzie i radzie nadzorczej której, według nowojorskiego rejestru sądowego, zasiada cała plejada byłych szefów izraelskiej armii i wywiadu. Wspomniana spółka natychmiast przysłała dementi, że jej związki ze spółką ? nabywczynią polskiej stoczni mają tylko charakter luźnej współpracy. No cóż, nie wierzę nie zdementowanym wiadomościom, jak mawiał Talleyrand. Najciekawsze jest dla mnie, skoro zdołali do zagranicznych rejestrów sądowych dotrzeć dziennikarze niespecjalnie bogatej gazety, czy pomyślało o tym przed tak ważną dla polskiej gospodarki transakcją nasze ministerstwo, a raczej służby, które powinny je w tym wspomóc z urzędu.

Ktoś chce się w tej sprawie założyć? Ja bym tego nie robił, wiedząc, jak bardzo zajęte jest takie na przykład ABW. Do niedawna niemal całą jego energię zajmowało szukanie jakichś haków na tych spośród własnych pracowników, którzy mieli nieszczęście awansować za poprzedniej władzy. Nie wynikło z tej roboty wiele więcej, niż z równoległych starań sejmowych komisji ? poza tym, że jedna funkcjonariuszka popełniła samobójstwo, ponoć czując się zaszczuta. Ale tym się nikt specjalnie nie przejął, bo, po pierwsze, nie nazywała się Blida, a po drugie, jak ogłosiła ABW, w ogóle była psychicznie niezrównoważona. Podobnie jak ten szyfrant, który zniknął i do dziś się nie znalazł. Jak widać, nasze służby pełne są niezrównoważonych. I co się tu dziwić? Kto normalny by tam wytrzymał? No, a teraz jeszcze ABW zająć się musiała niezwykle pilnym z punktu widzenia państwa dochodzeniem w sprawie domniemanego romansu dziennikarki z prezesem IPN. Jak tu więc wymagać, by zajmowało się tak groszowymi interesami, jak sprzedaż stoczni?

Oczywiście, porównanie ceny stoczni z ceną Kaki lub Ronaldo może zostać zakwestionowane argumentem, że naszym władzom nie chodziło o zysk ze sprzedaży, tylko o inwestora, który zapewni trwanie zakładu i dalszą produkcję statków. Pan minister Grad zapewnił, iż takiej gwarancji kontrahent udzielił. Nie sposób jednak, niestety, dowiedzieć się, w jakiej formie. Czy zobowiązanie, że nabyte stocznie pozostaną stoczniami i będą kontynuować produkcję, zostało wpisane do aktu sprzedaży? A jeśli tak, to jakimi karami umownymi je obwarowano, jakie działania zastrzegło sobie państwo polskie na wypadek, gdyby nowy nabywca zmienił zdanie i podzielił tereny stoczniowe na działki budowlane (co przy tej cenie dałoby mu niezłe przebicie) względnie przerobił je na aquapark? Czy też może nabywcy powiedzieli panu ministrowi w prywatnej rozmowie „taaa, no, pewnie, że chcielibyśmy tam budować statki, gdyby to okazało się możliwe”?

Nie znam się na budowie statków. Paru ludzi, którzy się znają, twierdzi, że jeśli nowy nabywca rzeczywiście chce, by stocznie pozostały stoczniami, już powinien interesować się możliwościami, potencjałem technicznym i ludzkim, mówiąc krótko, jeszcze przed podpisaniem aktu sprzedaży powinien się jakoś kontaktować z kadrą stoczni i o takie sprawy popytać. Tymczasem jak dotąd nie przejawił pono najmniejszego zainteresowania. No cóż, aby do wyborów… Aha, wybory już były. No, to może teraz wreszcie się czegoś dowiemy?

Bo jedno jest pewne ? na hodowaniu piłkarzy też się nie dorobimy. Próbujemy przecież od dawna, i idzie nam to raczej marnie.

[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/06/13/ronaldo-cenniejszy-niz-stocznie/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Na dodatek nie sposób ustalić, komu właściwie je sprzedaliśmy. Dziennikarze „Gazety Polskiej” twierdzą, że spółce-córce spółki, w zarządzie i radzie nadzorczej której, według nowojorskiego rejestru sądowego, zasiada cała plejada byłych szefów izraelskiej armii i wywiadu. Wspomniana spółka natychmiast przysłała dementi, że jej związki ze spółką ? nabywczynią polskiej stoczni mają tylko charakter luźnej współpracy. No cóż, nie wierzę nie zdementowanym wiadomościom, jak mawiał Talleyrand. Najciekawsze jest dla mnie, skoro zdołali do zagranicznych rejestrów sądowych dotrzeć dziennikarze niespecjalnie bogatej gazety, czy pomyślało o tym przed tak ważną dla polskiej gospodarki transakcją nasze ministerstwo, a raczej służby, które powinny je w tym wspomóc z urzędu.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka