Reklama

Gorycz w Teheranie, niepokój na Zachodzie

Rozgoryczenie milionów Irańczyków czekających na zmiany w kraju jest równie wielkie jak ich oczekiwania przed piątkowym głosowaniem.

Aktualizacja: 15.06.2009 05:10 Publikacja: 15.06.2009 04:58

Według oficjalnych wyników wybory wygrał dotychczasowy prezydent Mahmud Ahmadineżad, i to zdobywając prawie dwa razy większe poparcie niż kandydat obozu reformatorskiego Mir Hosejn Musawi.

Bardzo trudno powiedzieć, czy podczas liczenia głosów doszło do fałszerstw, o których mówią zwolennicy Musawiego. Dotychczas Iran nie uchodził za kraj, w którym zdarzały się cuda nad urną. Jeżeli już któryś z kandydatów na prezydenta czy deputowanego przecisnął się przez sito przedwyborcze, czyli dostał stempel od Rady Strażników, to raczej miał równe szanse. A nawet jeżeli teraz fałszerstwa były, to czy w tak gigantycznej skali, by ze zwycięzcy zrobić przegranego?

Nie sądzę, byśmy kiedyś poznali wiarygodną odpowiedź na to pytanie. Choć społeczność międzynarodowa powinna je stawiać (mając świadomość, że Ahmadineżad się tym nie przejmie).

Wszystko wskazuje na to, że przez kolejne cztery lata będziemy mieli do czynienia z prezydentem, który swoimi werbalnymi atakami na Amerykę i Izrael oraz lansowaniem irańskiego programu atomowego wyrobił sobie wizerunek największego wroga Zachodu.

Mimo że według oficjalnych danych Musawi przegrał, walka jego i jego zwolenników nie musi pójść na marne. Znaczna część społeczeństwa wykazała potrzebę zmian i przekazała światu, że istnieje inny Iran. Może skłonić to najwyższego przywódcę (bo nie jest nim prezydent) ajatollaha Chameneiego do przemyśleń. Może też wymusić zmiany na samym Ahmadineżadzie. I dać szansę prezydentowi USA Barackowi Obamie oraz całemu Zachodowi, by życzliwiej spojrzeli na Iran. To wersja optymistyczna.

Reklama
Reklama

Ale jest i druga – że nie skończy się na aresztowaniach uczestników zamieszek. Że rozpocznie się okres ostrzejszych represji. Wtedy z jeszcze większym lękiem będziemy obserwowali rozwój wypadków nie tylko w Iranie, ale i na całym Bliskim i Środkowym Wschodzie.

[link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/06/14/rozgoryczenie-w-teheranie/]Skomentuj na blogu[/link]

Według oficjalnych wyników wybory wygrał dotychczasowy prezydent Mahmud Ahmadineżad, i to zdobywając prawie dwa razy większe poparcie niż kandydat obozu reformatorskiego Mir Hosejn Musawi.

Bardzo trudno powiedzieć, czy podczas liczenia głosów doszło do fałszerstw, o których mówią zwolennicy Musawiego. Dotychczas Iran nie uchodził za kraj, w którym zdarzały się cuda nad urną. Jeżeli już któryś z kandydatów na prezydenta czy deputowanego przecisnął się przez sito przedwyborcze, czyli dostał stempel od Rady Strażników, to raczej miał równe szanse. A nawet jeżeli teraz fałszerstwa były, to czy w tak gigantycznej skali, by ze zwycięzcy zrobić przegranego?

Reklama
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fabryka Barlinka celem Kremla. Kto zapłaci za grę Trumpa z Putinem o Ukrainę
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama