Paradoksalnie - bo można by go określić mianem zaskakującego. Oto od lat, we wszystkich kolejnych badaniach opinii, PRL oceniany był coraz gorzej, przybywało natomiast krytycznych ocen tego okresu. Przybywało też zwolenników ujawnienia materiałów lustracyjnych.
I oto nagle - zmiana. Nieco więcej badanych (44 proc.) ocenia PRL pozytywnie, niż krytycznie (43 procent) - w poprzednim sondażu sprzed 8 lat tych ostatnich było 47 proc. 13 procent nie wie, jak oceniać czasy sprzed 1989 roku - w roku 2000 było ich 9 procent.
Skąd ta zmiana? Jeśli chodzi o ogólną ocenę PRL, można byłoby powiedzieć krótko: kryzys gospodarczy, który pozbawił obywateli poczucia życiowej pewności, skłonił ich zarazem do większego sentymentu wobec czasów, w których co jak co, ale pewność zatrudnienia była zagwarantowana.
Jest to zapewne część odpowiedzi, ale moim zdaniem nie cała i nie najważniejsza. Bo w tym samym badaniu zadawano też pytania bardziej konkretne, związane już tyleż z przeszłością, co ze współczesnością. I okazuje się, że 76 procent - czyli ogromna większość ankietowanych - uważa, że trzeba zakończyć rozliczenia. A 40 procent uważa, iż nie należy ujawniać żadnych materiałów IPN - dwa lata temu sądziło tak 25 procent.
Taką zasadniczą zmianę - powtórzmy, przeciwną do wieloletniego trendu, w którym stopniowo brały górę postawy antypeerelowskie - da się wytłumaczyć w jeden, dla mnie przekonywujący, sposób. Zbieramy otóż owoce tego, co działo się w kraju w ciągu ostatniego półrocza. Zbieramy owoce sprawy Wałęsy, sprawy książki Zyzaka i wygranej przez obóz obrońców lidera "Solidarności" bitwy o pamięć.