[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/07/05/powrot-zywch-trupow-czyli-reanimacja-iii-rp/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Profesorowie Filar i Widacki już mu na pomoc śpieszą i koło w Sejmie z poparciem dla niego szykują. — Oj zamiesza, on zamiesza — ekscytuje się Aleksander Kwaśniewski. Szykuje się polityczne trzęsienie ziemi. Rzeczywiście? Ostatni raz Andrzej Olechowski pojawił się politycznej scenie w 2002 roku kiedy startował w wyborach na prezydenta Warszawy. Otrzymał 13% głosów. Od tamtego czasu był jakimś szefem jakiejś rady w PO. Nikt nie wiedział kiedy umarła, gdyż nikt nie wiedział jak ani po co żyje. Apologetyczny komentarz w "Gazecie Wyborczej" uzupełniający czołówkę tej gazety, Rafał Zakrzewski zaczyna od wyliczenia atutów Olechowskiego: wielki wzrost (2 m.) i tubalny głos. Potem przechodzi do rozliczenia PO za to, że nie zagospodarowała tak wybitnego polityka.
Co więcej wiemy o polityku Olechowskim? Nie lubi wstawać rano, nie lubi się przemęczać i jeszcze paru rzeczy nie lubi. Lubi dobrze żyć, gdyż nie chciał wymienić stanowiska w radzie nadzorczej banku na ministerialne. Wiemy jeszcze, że jest patriotą, gdyż, jak twierdzi, z takich to pobudek współpracował z wywiadem PRL. Służby PRL-owskie były organizację wyjątkowo patriotyczną, gdyż wszystkie wspólnie troszczyły się o dobro kraju i wspólnie zajmowały zwalczaniem jego (tzn. PRL-u) przeciwników, np. Solidarności.
Olechowskiego wystawia Piskorski, szef SD. SD? To taka partia, która przy PZPR budowała pluralizm PRL-u. Po upadku PRL-u partia zanikła. Nie znikły natomiast jej ciężką pracą w PRL-u zdobyte dobra, głównie nieruchomości. Jej od kilku miesięcy przywódca ma tchnąć w nią nowe życie. Na razie jest jednym z częściej goszczących w mediach polityków, co na lidera partii, która w żadnym sondażu nie potrafi zaistnieć nawet w ramach błędu statystycznego, jest niemałym osiągnięciem. Piskorski wypadł z PO i polityki w 2006 roku, gdy media ogłosiły o nabytych przez niego kolejnych dobrach. Zapobiegliwość łączy Piskorskiego z Olechowskim i czyni dla nich SD partią wręcz wymarzoną. A patriotyczne uniesienia Olechowskiego przypominać mu będą jego sojusznicy sejmowi, Widacki i Filar nauczyciele tych, którzy werbowali go w pięknych czasach PRL. Co jednak dzieje się, że reanimacja jednego politycznego trupa przez innego zombi, przy wykorzystaniu nieistniejącej politycznie partii, staje się politycznym wydarzeniem dnia? Tęsknota. Co by nie mówić o PO to ciągle nie stała się ona pełną gębą partią III RP. Proponują jej to najbardziej wpływowe środowiska, apelują: Tusku, musisz! Ale marzą o kimś innym. Nie sojuszniku, ale swoim, z krwi i kości. Takim jak Olechowski wiodący do zwycięstwa zmartwychwstałe SD.