Reklama

Bajki Donalda Tuska

Bujający w obłokach politycy bujają nas bez skrupułów. Ten sposób spędzania czasu (uparcie nazywany przez niektórych uprawianiem polityki) szczególnie, jak się wydaje, upodobali sobie politycy Platformy Obywatelskiej, w tym premier Donald Tusk i jego nieustraszeni ministrowie.

Publikacja: 31.07.2009 21:13

[b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/07/31/bajki-donalda-tuska/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Na szczęście raz po raz – a ostatnio, z powodu kryzysu, znacznie częściej – rzeczywistość brutalnie przypomina im o swoim istnieniu i gwałtownie sprowadza na ziemię. Wówczas – jak w przypadku nagłego końca bajki o zastąpieniu złotego przez euro w 2012 roku – lądowanie jest bardzo twarde, a więc niezbyt przyjemne.

Przecież oświadczając niedawno, że Polska nie ma żadnych szans na wejście do eurolandu w 2012 roku, rząd przyznał jedynie to, co wszyscy mający jako takie pojęcie o ekonomii i stanie naszej gospodarki wiedzieli już we wrześniu 2008 roku, czyli w chwili składania przez premiera Tuska księżycowej deklaracji o szybkim przystąpieniu Polski do strefy euro.

Koniec political fiction w sprawie euro to jednak ani pierwszy, ani tym bardziej ostatni gwałtowny, nieplanowany powrót z krainy baśni tysiąca i jednej nocy, pisanych od ponad półtora roku na naszych oczach przez prominentnych polityków PO.

Kilka tygodni temu – po wielomiesięcznym orbitowaniu – na ziemię wrócił minister finansów Jacek Rostowski. Marsjańskie wskaźniki wzrostu polskiego PKB zastąpił wreszcie ziemskimi, a wirtualny deficyt budżetu – realnym.

Reklama
Reklama

Swe bajki kończą też opowiadać inni ministrowie. Ewa Kopacz – o szczęśliwych pacjentach w Polsce rządzonej przez Platformę. Cezary Grabarczyk – o setkach kilometrów nowych autostrad oddawanych do użytku każdego roku. Grzegorz Schetyna – o emigrantach całymi tysiącami wracających do Polski kierowanej przez ekipę Tuska. Aleksander Grad – o błyskawicznej prywatyzacji reszty majątku państwowego. Katarzyna Hall – o rozpromienionych dzieciach w szkołach zreformowanych przez polityków PO.

A morał z tych wszystkich w pół zdania przerywanych bajek płynie jeden. Jeśli chce się być traktowanym jak poważny premier liczącego się kraju, nie opowiada się bajek. A jeśli się je opowiada, to jest się traktowanym jak bajkopisarz. Dowód? Proszę bardzo.

Gdyby brany poważnie rząd zakomunikował przełożenie (z roku 2012 na bliżej nieokreśloną przyszłość) terminu zastąpienia narodowej waluty inną, to ta waluta jeszcze tego samego dnia poleciałaby na łeb na szyję. Tymczasem złoty po ogłoszeniu tej informacji nie przestał się umacniać, albowiem i tak wszyscy od dawna doskonale wiedzieli, że Donald Tusk – snując opowieści, jak to euro zastąpi w 2012 w naszych portfelach złotego – po prostu opowiadał nam bajki.

[b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/07/31/bajki-donalda-tuska/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Na szczęście raz po raz – a ostatnio, z powodu kryzysu, znacznie częściej – rzeczywistość brutalnie przypomina im o swoim istnieniu i gwałtownie sprowadza na ziemię. Wówczas – jak w przypadku nagłego końca bajki o zastąpieniu złotego przez euro w 2012 roku – lądowanie jest bardzo twarde, a więc niezbyt przyjemne.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego koalicja 15 października nie ma przyszłości?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Reklama
Reklama