[b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/07/31/bajki-donalda-tuska/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Na szczęście raz po raz – a ostatnio, z powodu kryzysu, znacznie częściej – rzeczywistość brutalnie przypomina im o swoim istnieniu i gwałtownie sprowadza na ziemię. Wówczas – jak w przypadku nagłego końca bajki o zastąpieniu złotego przez euro w 2012 roku – lądowanie jest bardzo twarde, a więc niezbyt przyjemne.
Przecież oświadczając niedawno, że Polska nie ma żadnych szans na wejście do eurolandu w 2012 roku, rząd przyznał jedynie to, co wszyscy mający jako takie pojęcie o ekonomii i stanie naszej gospodarki wiedzieli już we wrześniu 2008 roku, czyli w chwili składania przez premiera Tuska księżycowej deklaracji o szybkim przystąpieniu Polski do strefy euro.
Koniec political fiction w sprawie euro to jednak ani pierwszy, ani tym bardziej ostatni gwałtowny, nieplanowany powrót z krainy baśni tysiąca i jednej nocy, pisanych od ponad półtora roku na naszych oczach przez prominentnych polityków PO.
Kilka tygodni temu – po wielomiesięcznym orbitowaniu – na ziemię wrócił minister finansów Jacek Rostowski. Marsjańskie wskaźniki wzrostu polskiego PKB zastąpił wreszcie ziemskimi, a wirtualny deficyt budżetu – realnym.