Sukces, cieszmy się

Wbrew wrogiej propagandzie ? to jest kolejny sukces. Nawet cały pęczek sukcesów - pisze Rafał Ziemkiewicz.

Aktualizacja: 19.09.2009 15:04 Publikacja: 19.09.2009 09:21

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/09/19/sukces-cieszmy-sie/]na blogu[/link][/b]

Po pierwsze, rząd nauczył Amerykanów czegoś o naszej historii. Donald Tusk nie przypadkiem wybrał kiedyś akurat 4 lipca, dzień dla USA szczególny, na pokazanie swym wyborcom, że z nim nowemu Wielkiemu Bratu zza Oceanu nie będzie tak łatwo jak z Kaczyńskimi, że nie godzimy się na „niesatysfakcjonującą ofertę” i „będziemy negocjować twardo” ? jeśli Amerykanie chcą mieć tutaj jakieś tarcze, to muszą jak należy zabulić, bo co sobie myślą. Od tego czasu spodziewałem się, że na pokazanie w odpowiedzi Tuskowi (i nam wszystkim) tzw. pingwina Amerykanie też wybiorą jakiś rocznicowy dzionek, ale że okazał się to być akurat 17 września ? to mnie zaskoczyło. Generalnie, nigdy dotąd się nie zetknąłem z Amerykaninem, któremu by ta data coś mówiła. W większości ich książek historycznych podaje się, że wojna obronna Polski „zakończyła się po dwóch tygodniach całkowitym rozgromieniem armii polskiej”.

A tu ? proszę.

Sukces kolejny: Rosja nie rozmieści wzdłuż naszych granic rakiet „Iskander”, czym groziła na okoliczność umieszczenia u nas „tarczy antyrakietowej”. Tarczy udało się uniknąć, więc i rakiet wycelowanych w nasze siedzenia nie będzie. Co za radość i ulga! Co prawda większość ekspertów twierdziła, że Rosja może sobie straszyć, ale rakiet nie rozmieści i tak, bo na razie nie jest do tego technicznie i finansowo zdolna. Ale to, jak zwykła mówić żywa reklama środków psychotropowych, czyli marszałek Niesiołowski, „pisowskie lizusy”. Tylko mądra polityka rządu Tuska ocaliła nas przed „Iskanderami”.

To wszystko jednak drobiazgi w zestawieniu z sukcesem największym: dzięki twardej postawie rządu Tuska w negocjacjach z Waszyngtonem uda się wreszcie przełamać beznadziejnie proamerykańskie nastroje polskiego społeczeństwa. Wszyscy wiemy, jak bardzo nam one psuły reputację w Europie, jak szkodziła nam opinia amerykańskiego „konia trojańskiego”, jak bardzo odstawaliśmy od nowoczesności z tą swoją sympatią dla USA w czasach, kiedy w zachodniej europie nawet początkująca gwiazdka pop wie, że pierwszym i podstawowym warunkiem zdobycia sobie poważania jest do zdarcia gardła protestować przeciwko amerykańskiemu imperializmowi i „klimatycznemu bandytyzmowi”. U nas tymczasem nie dawało rezultatu nawet nieustanne judzenie tabloidów, że mimo wszelkich naszych zasług, Amerykanie bezczelnie egzekwują wobec polskich obywateli swoje prawa i nie chcą nam dawać wiz turystycznych do pracy na czarno.

Teraz zaś zapanowało w Polsce oburzenie, że wredni Amerykanie tak nas strasznie oszukali. Kto by tam pamiętał, że przecież wszystko już było już gotowe do podpisania umowy ? umowy, która oczywiście nie przeszkodziłaby Ameryce odstąpić od budowy tarczy, skoro zmienił się tam prezydent, ale rodziłaby wobec Polskie pewne zobowiązania. Tę umowę rząd Tuska storpedował w ostatniej chwili. „Pisowskie lizusy” twierdziły, że zrobił to dlatego, by Kaczyński, rywal do prezydentury, nie mógł się pochwalić sukcesem, ale oczywiście pobudki, dla których Tusk postanowił wtedy okazać wobec Amerykanów stanowczość, były natury merytorycznej. Chodziło o wyżej wymienione sukcesy. Więc się cieszmy, zamiast znowu, jak zwykle, marudzić i narzekać.

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/09/19/sukces-cieszmy-sie/]na blogu[/link][/b]

Po pierwsze, rząd nauczył Amerykanów czegoś o naszej historii. Donald Tusk nie przypadkiem wybrał kiedyś akurat 4 lipca, dzień dla USA szczególny, na pokazanie swym wyborcom, że z nim nowemu Wielkiemu Bratu zza Oceanu nie będzie tak łatwo jak z Kaczyńskimi, że nie godzimy się na „niesatysfakcjonującą ofertę” i „będziemy negocjować twardo” ? jeśli Amerykanie chcą mieć tutaj jakieś tarcze, to muszą jak należy zabulić, bo co sobie myślą. Od tego czasu spodziewałem się, że na pokazanie w odpowiedzi Tuskowi (i nam wszystkim) tzw. pingwina Amerykanie też wybiorą jakiś rocznicowy dzionek, ale że okazał się to być akurat 17 września ? to mnie zaskoczyło. Generalnie, nigdy dotąd się nie zetknąłem z Amerykaninem, któremu by ta data coś mówiła. W większości ich książek historycznych podaje się, że wojna obronna Polski „zakończyła się po dwóch tygodniach całkowitym rozgromieniem armii polskiej”.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?