Kto tu rządzi

Mimo kolejnych konferencji prasowych pojawia się coraz więcej pytań o rolę polityków PO w opisanej przez "Rzeczpospolitą" aferze hazardowej.

Aktualizacja: 01.10.2009 21:09 Publikacja: 01.10.2009 21:05

Najpierw główni bohaterowie afery, czyli Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki. Pierwszy z nich robi wrażenie – tak wynika z lektury podsłuchów założonych przez CBA – nie poważnego, dbającego o interes państwa posła, ale chłopca na posyłki. Sytuacja, w której przewodniczący największego klubu parlamentarnego, szef Komisji Finansów Publicznych, stara się przypodobać właścicielowi Casino Polonia, osobie skazanej za korupcję prawomocnym wyrokiem, musi budzić zażenowanie. "Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo. (...) Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa" – te słowa przejdą niestety do historii polskiej polityki i staną się symbolem podległości reprezentujących ogół obywateli posłów prywatnym biznesmenom. I nawet jeśli nie są dowodem na korupcję – a same w sobie nie są –wyraźnie pokazują, kto tu rządzi i kto tu kogo słucha. To "Rysiu" zdaje się być dla szefa Klubu PO właściwym przełożonym. To jemu okazywał uległość szef Komisji Finansów Publicznych.

Więcej. Można domniemywać, że politycy naradzają się razem z biznesmenami, jak usunąć wiceministra finansów, który przygotował niekorzystny dla tych ostatnich projekt przepisów. Piękny to przykład do naśladowania dla zwykłych obywateli, szczególnie tych, którzy spierają się z urzędami skarbowymi. Recepta na kłopoty wydaje się prosta: trzeba znaleźć odpowiednio wysoko postawionego protektora i wykorzystując jego koneksje, doprowadzić do zwolnienia niewygodnego urzędnika.

Nie mniej osobliwie zdaje się postępować minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. W swym pierwszym publicznym wystąpieniu zachował się nie jak prokurator generalny – w końcu wciąż sprawuje tę funkcję – ale jak adwokat obu podejrzanych, stwierdzając, że są "absolutnie niewinni". Jeśli to nie jest wywieranie niedopuszczalnego nacisku na innych prokuratorów i sugerowanie im, jak mają postępować z doniesieniami z CBA, to co to jest? Skrajna nieodpowiedzialność? Kolesiostwo? Niepowstrzymany słowotok? Ale minister Czuma nie poprzestał na wydaniu uniewinniającego wyroku. Od razu przeszedł do kontrataku. Zaatakował Mariusza Kamińskiego, uznając, że jest to człowiek niepoważny, działający jakby pod wpływem amoku, niezdolny rozeznać wagi swoich czynów.

Ukoronowaniem tej serii była napaść na "Rzeczpospolitą", którą Czuma nazwał "partyjną gazetą PiS". Naprawdę, czy polscy politycy muszą być tak żałośnie przewidywalni? Dlaczego człowiek tak zasłużony dla Polski, o takim życiorysie jak Andrzej Czuma, tak łatwo popada w śmieszność? Dlaczego, zamiast występować w imieniu sprawiedliwości, staje się obrońcą interesów swej partii?

"Rzeczpospolita" nie jest gazetą żadnej partii. Stara się piętnować nadużycia wszystkich polityków różnych ugrupowań w równym stopniu, co doskonale było widać we wrześniu 2006 roku, kiedy to TVN ujawniła dziwne negocjacje PiS i Samoobrony. Właśnie dzięki temu spokojnie mogę stwierdzić, że minister Andrzej Czuma się kompromituje. Niektóre jego wypowiedzi można wręcz uznać za groźby pod adresem dziennikarzy.

W całej historii pojawił się jeszcze jeden bohater. Premier Donald Tusk. To on przecież jako pierwszy przedstawiciel władz dowiedział się 12 sierpnia o podejrzeniach CBA. To on mógł i powinien reagować. Co zrobił? Zadbał o "bezpieczeństwo procesu legislacyjnego". Brzmi dobrze. Tylko czy gdyby "Rzeczpospolita" nie opublikowała treści rozmów nagranych przez CBA, Chlebowski dalej cieszyłby się zaufaniem premiera? Wydaje się, że premier Tusk wiedział wystarczająco dużo od 12 sierpnia, by stracić zaufanie do szefa klubu poselskiego swojej partii. Tymczasem czekał. Na co? Bóg raczy wiedzieć. Nie docenił znaczenia dokumentów, które przeczytał? Wolne żarty. Słowa, które od dziś wstrząsają Polską i które zmusiły go do usunięcia Chlebowskiego, 12 sierpnia zostały zignorowane.

Premier Tusk podkreślał, że wciąż uważa, iż sprawę ewentualnej korupcji powinno badać CBA. Mimo kilku cierpkich uwag nie zapowiedział też jednoznacznie dymisji Mariusza Kamińskiego. To mistrzowskie posunięcie piarowskie. Ale jak wyobraża sobie współpracę szefa CBA z prokuraturą, która postawiła mu zarzuty? Jak Kamiński może działać skutecznie, skoro w innej sprawie, ale też związanej z aferą korupcyjną, występuje w roli podejrzanego? Premier Tusk twierdzi, że nie widzi żadnego związku między obu sprawami. Nie sposób w to uwierzyć. Czy nie jest raczej tak, że postawienie Kamińskiemu zarzutów jest odpowiedzią na śledztwo CBA, które wskazywało na niebezpieczne zaangażowanie wpływowych polityków rządzącej partii? I czy zachowanie Czumy nie potwierdza tej hipotezy? Z analizy dokumentów zgromadzonych przez CBA wynika, że po spotkaniu z premierem Tuskiem ktoś uprzedził biznesmenów i polityków, iż są podsłuchiwani. Kto?

Bez odpowiedzi na te pytania nie da się odzyskać zaufania do państwa. Ustąpienie z parlamentarnych funkcji Zbigniewa Chlebowskiego – rzecz ze wszech miar słuszna – to za mało. Jeszcze ważniejsze jest przywrócenie wiary w bezstronność prokuratury. Musi to oznaczać dymisję ministra Czumy i mianowanie na to stanowisko kogoś, kto będzie dawał gwarancję niezależności. To absolutne minimum. Bez tego jedyną nadzieją będzie powołanie komisji śledczej.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/10/01/kto-tu-rzadzi/]Skomentuj[/link][/ramka]

Najpierw główni bohaterowie afery, czyli Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki. Pierwszy z nich robi wrażenie – tak wynika z lektury podsłuchów założonych przez CBA – nie poważnego, dbającego o interes państwa posła, ale chłopca na posyłki. Sytuacja, w której przewodniczący największego klubu parlamentarnego, szef Komisji Finansów Publicznych, stara się przypodobać właścicielowi Casino Polonia, osobie skazanej za korupcję prawomocnym wyrokiem, musi budzić zażenowanie. "Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo. (...) Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa" – te słowa przejdą niestety do historii polskiej polityki i staną się symbolem podległości reprezentujących ogół obywateli posłów prywatnym biznesmenom. I nawet jeśli nie są dowodem na korupcję – a same w sobie nie są –wyraźnie pokazują, kto tu rządzi i kto tu kogo słucha. To "Rysiu" zdaje się być dla szefa Klubu PO właściwym przełożonym. To jemu okazywał uległość szef Komisji Finansów Publicznych.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka