„Pan premier Donald Tusk — wyznała Beata Kempa w środę Monice Olejnik — powiedział na konferencji prasowej – rzeczywiście w tym jednym jest świetny – «Zjeździłem pół świata, znalazłem inwestora». Tak to mniej więcej zabrzmiało.” „Ja bardzo sobie cenię spotkania z panem premierem — Julia Pitera piała z zachwytu dzień później w tym samym programie – Nie lubię o tym mówić, ale premier jest osobą wyjątkowo konstruktywną i aczkolwiek nie pełni funkcji urzędniczej, świetnie rozumie państwo”.

Obie panie użyły wobec prezesa Rady Ministrów przymiotnika „świetny”, co nie pozostawia wątpliwości. Była wiceminister sprawiedliwości z ramienia PiS chciała pójść dalej wczuwając się w rolę szefa rządu: „Zastanawiałam się, co zrobiłabym na miejscu pana premiera Donalda Tuska”, ale chyba przestraszyła się urzędu: „Od razu z góry zastrzegam, że nie uzurpuję sobie tego prawa. Absolutnie jest to kluczowa i dość ważna funkcja”

Pewną zbieżność poglądów obu dam można też zaobserwować w kwestii oceny własnej płci i swoich możliwości. „Myślę, że kobiety z wieloma sprawami lepiej sobie radzą” — oceniła ogólnie Kempa. Natomiast Pitera skoncentrowała się na sobie, a ściślej na swojej umiejętności rozpracowywania afer: „Dość dobrze rozgryzam tego typu historie” i do tego w kowbojskim stylu: „Za długo byłam samotnym jeźdźcem, żeby nie wiedzieć, że zwłaszcza jak dybią wrogowie, trzeba być ostrożnym”. Pani Julia wręcz zachwyca się swoją pozycją i stażem politycznym: „Ja zawsze miałam dobry wynik wyborczy. Nie byłam osobą świeżą w Warszawie w 98 roku”. Jeśli pani minister była nieświeża 11 lat temu, to strach pomyśleć, jak jest z nią dzisiaj. Teraz przejdźmy do fundamentalnych różnic między gwiazdami PO i PiS. Otóż Julia Pitera ma grzywkę na lewą stronę a Beata Kempa na prawą. Albo odwrotnie.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/lutomski/2009/10/17/rude-i-zadowolone/]Skomentuj[/link][/ramka]