Najwięcej do powiedzenia o kolorach mają zwykle daltoniści. Najwięcej do powiedzenia o sprawach wiary mają ludzie, którzy wydają się zupełnie niewrażliwi na głód Boga, a religię traktują, w najlepszym wypadku, jako pewnego rodzaju tradycję, która może nawet być ładna i godna kultywowania, ale kto by ją brał zbyt poważnie, po prostu się wygłupia. Pewnie dlatego, że komentowanie cudów, liturgii czy procedur prawa kanonicznego przychodzi takowym znacznie łatwiej niż wierzącym.
Nie wiem, ile czasu zajęło „Newsweekowi” przygotowanie okładkowego materiału o, jak to nazywa, „kościelnych rozwodach”. Mnie zajęło dwa tygodnie zastanawianie się, czy powinienem tę publikację komentować. Z jednej strony, nie wydaję się sobie szczególnie do tego upoważniony, z drugiej ? sądzę, że mam w tej kwestii coś do powiedzenia. Może bym zachował to dla siebie, gdyby w następnym z kolei numerze „Newsweek” nie zatrudnił do komentowania domniemanego cudu w Sokółce upadłego dominikanina, który czas pewien temu ogłosił, iż utracił wiarę ? i który oczywiście orzeka, że cuda eucharystyczne, a bodaj i sama w ogóle eucharystia, to zabobon, ciemnota, i, mówiąc słowami młodego wieszcza, „karczemnej wytwór gawiedzi w głupstwa wywarzony kuźni”. Faktycznie, trudno było znaleźć do tych spraw lepszego eksperta.
Co do owych, jak mawia „karczemna gawiedź”, a „Newsweek” po niej powtarza, „kościelnych rozwodów”, autor wspomnianego tekstu widzi w nich tylko obłudę. Wierni na potęgę oszukują sądy biskupie, kler doskonale sobie z tego zdaje sprawę, ale udaje, że wierzy w szczerość składanych tam zeznań, liczba orzeczeń o nieważności małżeństwa wzrasta lawinowo, co zinterpretowane jest wyłącznie jako dowód, iż polska wiara jest coraz bardziej fasadowa, nieszczera i na pokaz. Bo, rzecz jasna, jedyną dostrzeganą przez publicystę „Newsweeka” przyczyną, dla której ktoś może chcieć orzeczenia o nieważności swego pierwszego ślubu, jest presja obłudnego społeczeństwa na „kościelne” małżeństwo i związane z nim obrzędy.
Taka perspektywa, oczywiście, uniemożliwia dostrzeżenie istoty problemu.
Problem tkwi w tym, że tradycyjne pojmowanie nierozerwalności węzła małżeńskiego prowadzi do zasadniczej sprzeczności praktyki Kościoła z duchem nauki Chrystusa. Albowiem podstawą owej nauki i tym, co stanowi o wyjątkowości chrześcijaństwa na tle wszystkich innych religii, jest to, że nikogo ona definitywnie nie odrzuca. Kościół, jeśli stwierdzi to kanonicznymi procedurami, ogłasza niekiedy, że ten lub inny człowiek dostąpił świętości. Nigdy natomiast nie ogłasza nikogo potępionym. Nawet Stalina. Bo każdy grzech może zostać wybaczony, każda wina może zostać zmazana. W jednej z najpiękniejszych legend chrześcijaństwa święty Dionizy zwraca się do samego Szatana słowami: nawet ty, gdybyś wyrzekł się grzechu i podjął pokutę, możesz zostać zbawiony.