Ludzie z eurogumy

Subotnik Ziemkiewicza

Aktualizacja: 28.11.2009 09:05 Publikacja: 28.11.2009 08:26

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Gdy dowiedziałem się, że nowo wybranej szefowej europejskiej dyplomacji przysługuje tytuł baronessy, w pierwszej chwili sądziłem, że to z racji urodzenia. W końcu zdarza się dość często, że zblazowani potomkowie arystokratycznych rodów znajdują perwersyjną podnietę w komunizowaniu ? zbyt często, by się nad sprawą rozwodzić.

Dopiero po czasie dowiedziałem się, że pani Catherine Ashton arystokratką jest nie z urodzenia, ale z mianowania parę lat temu przez lewicowego premiera Browna. Cóż to jest za, przepraszam za podwórkowe słownictwo, żenua i obciach! Kim trzeba być, żeby podawać się za człowieka lewicy, opowiadać te wszystkie kawałki o sprawiedliwości społecznej, równości i innych takich, a potem, gdy się na tych opowiastkach udało zrobić jako taką karierę, przyjmować tytuł arystokratyczny?!

Ale przecież pani baronessa nie jest żadnym wyjątkiem. W zachodnioeuropejskich elitach roi się od ludzi, którzy dokonali w życiu zdumiewających ideowych wolt. Javier Solana, przez czas pewien piastujący godność sekretarza generalnego NATO, za młodu był podobnie jak baronessa zajadłym, prosowieckim pacyfistą i jako taki domagał się rozwiązania sojuszu, który po latach dał mu tak tłustą synekurę. Podobnie z byłym szefem dyplomacji Niemiec, Joszką Fisherem czy brylującym do dziś w mediach przywódcą ruchawek z 1968 Danielem Cohn-Benditem. Pomniejszych nie chce się liczyć. Po wytropieniu, że pani Ashton swą karierę, uwieńczoną dziś nominalnym kierowaniem europejską dyplomacją, rozpoczęła od brania „pieniążków moskiewskich” dziennikarze zabrali się za kolejnych kandydatów do unijnych urzędów, którzy mieli podobny start, i nazbierało się już takowych całkiem sporo.

Czy wszyscy ci ludzie przeszli jakąś duchową przemianę, podobną temu, co stało się udziałem na przykład Paula Johnsona, wybitnego konserwatywnego intelektualisty, który też za młodu lewicował (choć nigdy nie był akolitą Kremla)? Przypuszczam, że wątpię, jak mawiał Walery Wątróbka. Po prostu, kiedy całe to towarzystwo zaczynało kariery, opłacało się odstawiać komunistów. To było „trendy”, przynosiło profity i zachwyty. A potem, kiedy już się wgryźli w struktury tego, co lewacy nazywają „systemem”, gdy zakosztowali związanych z tym korzyści, moda się zmieniła, przestał być „trendy” komunizm, nawet w wydaniu maoistowskim czy czegewarystowskim, „trendy” stał się, jak to nazwał Vaclav Klaus, „europeizm”. Więc bez bólu przerzucili się na nową modę.

Fakt, że tego rodzaju ludzie, całkowicie pozbawieni szkieletów, szturmują wspólnotowe instytucje, sam w sobie nie wydaje się dziwny. Oni są wszędzie i zawsze, nieodmiennie gotowi służyć, za godziwe wynagrodzenie, każdej jedynie słusznej sprawie. Problem jest w czym innym ? że nie bardzo widać innych, a w każdym razie, że tacy właśnie, bezbarwni, bezideowi karierowicze są najwyraźniej w strukturach europejskich promowani. Jest to bowiem oczywisty znak, że zjednoczona Europa coraz bardziej staje się współczesną Ligą Narodów ? fasadą, która służy do ukrycia rzeczywistych mechanizmów międzynarodowej polityki za plecami dobrze opłacanych figurantów.

Gdy grzano w mediach temat traktatu lizbońskiego ? czy Kaczyński podpisze, kiedy podpisze, dlaczego jeszcze nie podpisał, tyle już czasu czekamy, a kiedy podpisze Klaus, dlaczego etc. ? pisałem, że po wybuchu „subprime’owego” kryzysu gospodarczego nie ma to już znaczenia. Traktat Lizboński i tak bowiem pozostanie martwą literą, bo wiara w europejskie superpaństwo po prostu zmarła, zanim jej owoc doczekał się ratyfikacji. Kryzys pokazał, że europejska solidarność i jedność to mrzonka ? każde z dużych państw ma swoje interesy i te są dla niego najważniejsze, wypadkową tych interesów wyznacza się w negocjacjach pomiędzy owymi państwami, nie w żadnych instytucjach wspólnych, a kraje mało, cóż, muszą znać swoje miejsce i grzecznie słuchać. Kariery takich tuzów jak Catherine Ashton czy Herman Van Rompuy dowodzą tego dobitnie. Ale proszę mi wierzyć, że ten dowód trafności postawionej diagnozy jakoś mnie wcale nie cieszy.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/11/28/ludzie-z-eurogumy/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/link]

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem