Przez ostatni tydzień na portalach konkurowały ze sobą dwie interpretacje. Według pierwszej autor spisywanego z taśmy tekstu wynurzeń prezesa tak długo pracował nad książką, że poszła do druku bez uważnego przejrzenia kartka po kartce. Według innej teorii sam prezes uznał, że pani kanclerz należy się jakiś enigmatyczny passusik.
Teraz broni się dość przewrotnie. Jak wyjaśnia, gdyby stwierdził, że pani Merkel została kanclerzem przez przypadek – byłoby się o co obrażać.
Ale przecież napisał, że Merkel została szefową rządu nie przez przypadek.
No to o co chodzi?
Prezes w ogóle w tym tygodniu był w łaskawym nastroju. Mógł Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę wyrzucić z partii jako sprawców klęski wyborczej. A zostawił, nie wyrzucił. I w ogóle nie poruszył sprawy na komitecie politycznym! A Ziobro i Kurski jak polityczni łazarze mogli po komitecie politycznym dowcipkować z dziennikarzami. Ziobro zadawał np. głębokie i wieloznaczne pytanie: Kto zaczarował piękną polską jesień?