Pan Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego, o którym w środowiskach konserwatystach i patriotycznych wielokrotnie słyszałem opinię, że jest jednym z najtęższych mózgów „po tamtej stronie", udzielił jakiś rok temu wywiadu „Newsweekowi". Opisywał w nim Tuska jako amoralnego populistę skupionego wyłącznie na zdobyciu i utrzymaniu władzy, i w tym celu „generującego napięcie" pomiędzy jego partią a „elitami intelektualnymi" poprzez rozbudzanie „negatywnych emocji", czyli, mówiąc prościej, opierającego swą władzę na szczuciu i rozpętywaniu nienawiści.
Tuż przed wyborami Aleksander Smolar udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej", gdzie cały sens jego wywodu sprowadzał się do płomiennego wezwania, aby głosować na Tuska, bo rządy Kaczyńskiego „nie mogą się powtórzyć". Dlaczego? Dlatego, że panowała wtedy „bezprzykładna agresja werbalna", kierowana wobec „intelektualnych elit". Co ciekawe, w całym wywiadzie nie ma już nic o „naciskach", podsłuchach czy „zaszczuciu Blidy". Te wątki jakoś tak cichutko wyparowały ostatnio z antypisowskiej propagandy. No cóż, po kompromitacji komisji sejmowych, wyrokach dwóch sądów, z których jeden de facto potwierdził wiarygodność zeznań Barbary Kmiecik, a drugi oddalił oskarżenia o nieprawidłowe działanie ABW, po kilkudziesięciu prokuratorskich decyzjach o umorzeniu spraw rzekomych nadużyć PiS z powodu ich nie stwierdzenia, stało się oczywiste, iż było to zwykłe kłamstwo, takie samo, jak opowieści propagandy PRL o przygotowywanej przez „Solidarność" wojnie domowej i wieszaniu partyjnych. Wielu dobrze wówczas ustawionych ludzi do dziś wierzy, że rzeczywiście zagrażały nam krwawe łaźnie i tylko stan wojenny im zapobiegł ? tak jak wielu będzie do końca upierać się, że w IV Rzeczpospolitej działy się jakieś bliżej nieokreślone okropności. Ale tak konkretnie, to pozostaje tylko nieśmiertelny bełkot o „dusznej atmosferze", i, jak to ujmuje pan Smolar, „werbalnej agresji".
Trzeba doprawdy wybitnego intelektu, aby oburzenie „werbalną agresją" ze strony PiS łączyć z całkowitym ignorowaniem tego, co przez cztery ostatnie lata w dziedzinie szczucia, judzenia i rozpętywania pogardy oraz nienawiści czynił Tusk oraz ludzie nominowani przez niego ? niekiedy wyłącznie w tym celu, bo trudno inaczej ocenić zrobienia z państwowej godności podwyższenia umożliwiającego oczywistemu psycholowi wygodniejsze plucie na opozycję i niezależnych dziennikarzy. No, ale to mniejsza, bo oto zaraz po wyborach Aleksander Smolar udziela jeszcze jednego wywiadu, także „Wyborczej". Tym razem dając wyraz rozczarowania Tuskiem, że nie podejmuje reform. Pan Smolar bez trudu wykazuje, że użycie przez premiera prezydencji jako argumentu na rzecz pozostawienia rządu do końca roku bez zmian nie ma sensu, i że naprawdę chodzi tu o dalsze robienie uników i udawanie w nieskończoność że nie jest źle.
Gdyby pan Smolar powyborczy przeczytał co mówił Smolar przed rokiem, to by się nie dziwił. A gdyby przeczytał, co mówił Smolar przedwyborczy przed tygodniem, to by się spłonił, przeprosił i gdzieś schował. Z jakiegoś powodu jednak przewodniczący Fundacji Batorego zakłada, że nikt tych trzech wywiadów nie wydobędzie z Internetu po to, by je przeczytać jeden po drugim, i nie zauważy, jakiego idiotę zrobił z siebie wybitny pono intelektualista. I tak będący jednym z ostatnich jak tako kumatych, którzy jeszcze pozostali na salonach, z wolna oddających się pod intelektualne przewodnictwo takich mózgów jak Lis, Wojewódzki i Dominik Taras.
Kompromitacja Smolara jest tylko częścią ogólnej degradacji środowisk intelektualnych. Przejmującym przypadkiem ? naprawdę muszę użyć takiego określenia ? zbydlęcenia prorządowych elit jest wypowiedź Jacka Kucharczyka z Instytutu Spraw Publicznych o Zbigniewie Romaszewskim. Doktor Kucharczyk z ironią i politowaniem nazwał jednego z najbardziej zasłużonych działaczy antypeerelowskie opozycji człowiekiem, który zaczął jako obrońca więźniów politycznych, a stoczył się do roli obrońcy „Starucha". Najwyraźniej jest dla niego oczywiste, że bronić należy tylko osób, i to wyłącznie osób właściwych, a nie prawa ? a już domaganie się, by było ono równe dla wszystkich po prostu się panu Kucharczykowi nie mieści w głowie.