Czas pewien temu jury nagrody Nike ku powszechnemu zaskoczeniu postawiło na prawie dotąd nieznanego tym, którzy o literaturze polskiej czerpią wiedzę z mediów, Mariana Pilota. Teraz kapituła Nagrody im. Józefa Mackiewicza uhonorowała poezję Wojciecha Wencla oraz wyróżniła Szczepana Twardocha  i Janusza Węgiełka.

Tego ostatniego za powieść "Wiślany szlak", równie nieznaną jak  – zanim go nagrodzono – "Pióropusz" Pilota i równie skupioną na Polsce widzianej z prowincji. Podobną perspektywę przyjmuje też w swojej twórczości Twardoch, ostentacyjnie podkreślający swą śląskość i perspektywę małego miasteczka nawet w tytułach (swój zbiór szkiców i esejów nazwał "Wyznaniami prowincjusza"). Wojciech Wencel także żyje i pisze z dala od wielkomiejskich salonów, w pomorskiej Matarni, której – między innymi jej staremu cmentarzowi  – poświęcił wiele wierszy.

Nie było to na pewno zamiarem jurorów, ale uczciwa ocena dorobku polskiej literatury w ubiegłym roku nie mogła dać innych efektów:  tylko na prowincji jest ciekawie. Uporczywie lansowany w mediach  i epatujący swym poczuciem wyższości świat "młodych, wykształconych, z dużych miast", przemą- drzałość artystycznych salonów  nie mają do zaoferowania nic poza tanim snobizmem. Życie, przynajmniej życie intelektualne i duchowe, jest gdzie indziej.

Jeśli przyjrzeć się uważnie dziesiątkom, a może setkom rozmaitych lokalnych inicjatyw, to wiedza dziennikarza potwierdza co do tego w pełni wiedzę pisarza i członka literackiej kapituły. Cokolwiek jest dziś w Polsce ciekawego, to nie w centrali, ale gdzieś poza zapatrzoną w siebie elitą. Wbrew jej przekonaniu – właśnie to napawa optymizmem.

Autor jest publicystą tygodnika  "Uważam Rze"