Reklama
Rozwiń
Reklama

Nic się nie stało, Sowieci, nic się nie stało

Mamy problem ponoć, my Polacy, z Rosjanami. Duża część z nas nie chce zgodzić się na zorganizowany przemarsz rosyjskich kibiców na Stadion Narodowy.

Publikacja: 11.06.2012 14:14

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Jaki z tego wniosek? Rusofobia, nietolerancja, przejaw narodowych kompleksów, i takie tam zwykłe diagnozy, które słyszymy o sobie od lat.

Rzecz jednak w tym, że żadnych emocji nie wzbudziłby przemarsz kibiców czeskich, chorwackich, irlandzkich. Wzbudza emocje przemarsz kibiców rosyjskich. Pewnie wzbudziłoby też przejście fanów z Niemiec.

Ale na pewno w mniejszym stopniu. Niemcy nie ozdobiliby się symbolami, które obrażają uczucia innych. Darujmy sobie rozważania o swastyce, bo to czysta abstrakcja. Niemieccy kibice nie obnoszą się np. jakąś symboliką z czasów kajzerowskich.

I to jest clou problemu. Warto przyjrzeć się kibicowskiej estetyce - a jak słusznie pisał Herbert "estetyka może być pomocna w życiu". Kibice zdobią się w barwy narodowe siląc się bardziej na ekstrawagancję niż na zamanifestowanie swoich poglądów politycznych. W barwach narodowych są peruki, mniej czy bardziej zabawne czapki, peleryny. Forma mniej więcej taka sama u wszystkich. Czasem są drobne różnice - Grek nałoży plastikowy hełm hoplity, a kilku Polaków wdziało husarskie skrzydełka. Ot, zabawki. Pastisz i śmiech. Jest za to jedna grupa, która odziewa się inaczej. I te swoje przebrania traktuje - nomen omen - bardzo "sierioznie". Budionówki, furażerki z czerwonymi gwiazdami, sierpy i młoty. Bo taka ich tradycja, trzeba więc uszanować - słyszymy.

Słyszymy też, że ze Szwedami, albo Turkami również były wojny. Tyle, że po ofiarach tamtych wojen nikt już nie płacze. A po ofiarach Sowietów, z czerwonymi gwiazdami na czapkach, ciągle jednak tak. Żyją jeszcze ludzie, dla których "ta tradycja" to nie abstrakcja, ale pamięć o bólu i strachu.

Reklama
Reklama

To nie my mamy problem z symboliką, do której tak bardzo przywiązana jest część rosyjskich kibiców. Czy tylko w Warszawie budzi to emocje? A w Budapeszcie? Pradze, Wilnie, Rydze, Tallinnie, Lwowie, Tbilisi, Kabulu?

To Rosja, nie tylko ta futbolowa, ma pracę do odrobienia. Dopóki będzie uważała się wyłącznie za ofiarę wielkich zbrodni, dopóki będzie odrzucała jakąkolwiek odpowiedzialność, dopóty będzie problem.

Niech nikt nie zabrania rosyjskim kibicom przemarszów pod ich narodowymi barwami. Tymi trójkolorowymi, bez sierpa i młota. Ale niech też nikt nie dziwi się oburzeniu na występy pod zbrodniczymi symbolami.

Komentarze
Rusłan Szoszyn: Czy Władimir Putin obchodzi Boże Narodzenie?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Kubeł zimnej wody w sprawie aresztu dla Zbigniewa Ziobry
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czego życzyć całemu światu? Pokoju, wzrostu gospodarczego i przełomowych odkryć AI
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Widmo polexitu nad Polską. Nieprzerobiona lekcja brexitu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Wizyta zakończona sukcesem
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama