O ile odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta stolicy może się udać, to zwycięstwo kandydata PiS prof. Piotra Glińskiego w ewentualnych wyborach jest raczej kwestią marzeń.
Kampania PiS przed referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ruszyła wczoraj w jednej ze szkół na Pradze. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego zaprezentowali m.in. hasło wyborcze oraz plakaty. „W jak Warszawa" - to oficjalne hasło kampanii, z kolei na plakacie znajdzie się tylko wielka czerwona litera „W" oraz data referendum, czyli 13 października. Jarosław Kaczyński, niczym Stefan Starzyński, przekonywał, że Warszawa może być i będzie wielka. Żeby jednak tak się stało trzeba odwołać obecne władze. - Nie dajmy się podzielić – apelował lider PiS. Z kolei szef warszawskich struktur partii podkreślał, że Platforma boi się referendum i stara się je zdyskredytować jako "awanturę polityczną". Krytykował również inwestycje prowadzone przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Warszawiakom zaprezentowano również kandydata na prezydenta stolicy. Ma nim zostać prof. Piotr Gliński – ten sam, który jeszcze niedawno był kandydatem partii na technicznego premiera.
Wygląda na to, że po serii zwycięstw nad Platformą w lokalnych wyborach – do senatu w Rybniku, czy Podkarpaciu – w stolicy partia Jarosława Kaczyńskiego przegra. Samo odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz może się udać. I kampania zachęcająca warszawiaków do pójścia do urn jest jak najbardziej w porządku. Referendum będzie bowiem ważne jeśli weźmie w nim udział co najmniej 3/5 wyborców, którzy głosowali w poprzednich wyborach samorządowych.
Słabością strategii PiS jest profesor Gliński. Ten wybitny naukowiec o ugruntowanej w świecie opinii nie ma jednak najmniejszych szans w starciu ze starymi politycznymi wyjadaczami. Polacy, co pokazuje wyborcza praktyka, wolą głosować na silne i wyraziste osobowości. A profesor Gliński takich cech nie posiada. Zresztą to ogólny problem Prawa i Sprawiedliwości – poza Jarosławem Kaczyńskim i może Antonim Macierewiczem – brak jest w partii polityków natychmiast rozpoznawalnych. Ale lepszego kandydata na fotel prezydenta stolicy dałoby się w szeregach PiS znaleźć. Sęk w tym, że prawdopodobnie Jarosław Kaczyński tego nie chce. Dlaczego? Można się tylko domyślać, że przez pamięć o zmarłym bracie. Lech Kaczyński był jedynym, ale bardzo wyrazistym i sprawnym prezydentem Warszawy z ramienia PiS. To jemu stolica zawdzięcza m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego i pielęgnowanie wizerunku stolicy jako „miasta nieujarzmionego". Inny prezydent z PiS, który miałby jakieś wybitne osiągnięcia, mógłby zatem przysłonić dokonania Lecha Kaczyńskiego. A tego Jarosław po prostu nie chce. Woli oddać stolicę. I stąd, jak się wydaje, ruch z wystawieniem profesora Glińskiego.