Tak właśnie zrobiła policja z projektem e-posterunek. Nad budową systemu, który miał zrewolucjonizować pracę policjantów z wydziałów dochodzeniowych, pracowano ponad pięć lat. Na jego stworzenie wydano ponad 20 milionów złotych. Testowano go w pięciu komendach. I co? Komenda Główna Policji stwierdziła ostatecznie, że dostała bubel, z którego nie będzie korzystała. Twierdzi też, ?że poprawki będą zbyt kosztowne i lepiej zacząć pracę od początku.

Nad e-posterunkiem ?od początku ciążyło jakieś fatum. Ostateczny cios zadała mu infoafera, która wybuchła jesienią ubiegłego roku. Okazało się bowiem, że były szef zespołu pracujący nad projektem został oskarżony o przyjmowanie łapówek w zamian za przekazanie prac nad systemem ?do prywatnej spółki. Nie wchodząc w dalsze szczegóły, wygląda na to, że policja, próbując ratować swoje dobre imię, chce odciąć się od swojego byłego pracownika i w ogóle od całej infoafery.

Afera aferą, ale powstaje pytanie, dlaczego doszło ?do tak żenującej sytuacji. Dlaczego skoro e-posterunek powstawał początkowo w policyjnej szkole w Szczytnie, a wdrażanie systemu nadzorował rektor tej uczelni i późniejszy wiceszef Komendy Głównej, sprawa wymknęła się spod kontroli? Dziś policja umywa ręce. Wyjaśnieniem afery zajmuje się prokuratura do spółki ?z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Tylko, ?jak to zwykle bywa, na końcu okaże się, że winnego nie ma. W policyjnej centrali nie poleci żadna głowa. Bo przecież system powstaje ?– tyle że od początku. Pracują nad nimi inni – podobno krystalicznie czyści – ludzie. A za wszystko i tak zapłaci podatnik.