Nasz wschodni sąsiad przeżywa najważniejszą od paru miesięcy próbę militarną. Toczy bój o utrzymanie ruin lotniska międzynarodowego w Doniecku. Jeżeli separatyści z pomocą Moskwy je zdobędą, to dotychczasowe porozumienia na dobre wezmą w łeb. I zamiast wygaszania konfliktu Ukrainę może czekać wojna na większą skalę, na większym terytorium, z dużo większą liczbą ofiar.
Przy okazji ważą się tam losy reform gospodarczych i politycznych. Sukces Kijowa na tych wszystkich frontach – nie tylko militarnym – leży nie tylko w interesie Ukraińców. Powstrzymanie rosyjskiej agresji i naprawa państwa ukraińskiego to także interes Zachodu, ze szczególnym uwzględnieniem Polski.
W takich okolicznościach wizyta w Kijowie szefowej polskiego rządu w towarzystwie kilku ministrów zyskuje wymiar symbolicznego wsparcia dla Ukrainy. I pozytywnie się różni od jej postawy w pierwszym dniu urzędowania, kiedy chciała się chować w domu przed problemami Ukrainy.
Jednak działania Polski wobec Ukrainy nie mogą się ograniczać do symboli, do wizyt w kluczowych momentach i do ciepłych słów wygłaszanych na kijowskim Majdanie.
Nawet sympatia polskiego społeczeństwa do walki Ukraińców (chyba niestety powoli wygasająca) to za mało.