Obecny szef MON zdyscyplinował wojskowych, oczyścił armię z PRL–owskich naleciałości, wyznaczył drogę – choćby podejmując odważną decyzję o budowie Wojsk Obrony Terytorialnej. Niewątpliwie robił to wszystko dla wzmocnienia armii, a także naszych sojuszy.
Ale dziś nadszedł moment, by zapytać, czy misja Antoniego Macierewicza nie powinna się teraz zakończyć.
Dlaczego? Z mundurem właśnie żegna się generał Mirosław Różański (formalnie wciąż jest Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, kilka dni temu złożył wniosek o odejście ze służby wojskowej), a także Mieczysław Gocuł szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (co najmniej od kilku tygodni świadom tego, że niebawem stanowiska tego zostanie pozbawiony). Stanowisko stracił też gen. bryg. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia (zastąpi go płk. Dariusz Pluta).
Warto się zastanowić, czy miejsca obecnego szefa resortu nie powinien zająć polityk, który dobre elementy programu Macierewicza będzie kontynuował, ale nie będzie budził takich kontrowersji i negatywnych emocji jak obecny szef MON.
Antoni Macierewicz przekroczył bowiem niestety czerwoną linię. Nie można „wycinać" wojskowych tylko dlatego, że zostali powołani przez poprzedniego prezydenta. Trzeba za to dbać o to, aby armia była wolna od polityki, a z tym dziś jest bardzo poważny problem. Armia ma wszak strzec państwa, a nie realizować cele tej czy innej partii.