Szykuje się tradycyjna bitwa polsko-niemiecka, pierwszy konkurs przywrócił dawne emocje, bohaterowie są znani i znów skaczą doskonale. Geiger przed Stochem i Mariusem Lindvikiem – to na razie liderzy 69. TCS.
Zawody, jak na puste trybuny, były udane, wyniki jeszcze wiele nie mówią o tym, kto podniesie 6 stycznia Złotego Orła, lecz obiecują spore emocje, także w Polsce, choć po dwudniowych starciach z organizatorami i niemiecką służbą zdrowia nie wszyscy z kadry Michala Doleżala skakali efektownie.
Dużo się zdarzyło w Oberstdorfie od niedzieli, by we wtorek rano dyrektor medyczny wydziału zdrowia powiatu Oberallgäu dr Ludwig Walters mógł przekazać zainteresowanym komunikat następującej treści:
„Polscy skoczkowie odzyskali prawo do startu w 69. Turnieju Czterech Skoczni ze skutkiem natychmiastowym. Po krytycznej ocenie wszelkich okoliczności wszyscy członkowie polskiego zespołu ponownie przeszli wieczorem 28 grudnia 2020 r. testy PCR. Negatywne wyniki całej reprezentacji Polski są, z punktu widzenia władz, powodem do natychmiastowego uchylenia wobec niej wszelkich zakazów sanitarnych. Wydział zdrowia jest w kontakcie z zespołem i poinformował jego członków o rozsądnych i niezbędnych środkach ochronnych”.
W ten sposób, na niespełna osiem godzin przed pierwszym konkursem w Oberstdorfie, po 48 testach (47 negatywnych, jednym „prawie” pozytywnym) Polacy odzyskali możliwość startu w turnieju. Decydującym czynnikiem były rzeczywiście ostatnie testy, jakie niemieckie służby sanitarne przeprowadziły w poniedziałek wieczorem, ale znaczenie miał także test wcześniejszy, również z poniedziałku, który tak samo wykazał brak zakażenia całej ekipy, w szczególności Klemensa Murańki.