Rachunek niemieckich win w Grecji

Niemcy kradli Grekom wszystko, od starożytnych skarbów po lodówki. Ponadto wymusili na greckim banku centralnym pożyczki o równowartości 54 mld euro, których nigdy nie spłacili. Licząc łącznie z ewentualnymi odsetkami, Berlin może być winny Atenom nawet 1 bln euro odszkodowań.

Aktualizacja: 03.09.2021 00:21 Publikacja: 02.09.2021 16:21

Niemiecki feldmarszałek Walther von Brauchitsch (na środku po lewej) na Akropolu w Atenach, maj 1941

Niemiecki feldmarszałek Walther von Brauchitsch (na środku po lewej) na Akropolu w Atenach, maj 1941 r.

Foto: akg-images/EAST NEWS

Ile można wycisnąć z małego, biednego, okupowanego kraju takiego jak Grecja? Jeśli rabuje się z niemiecką zachłannością i metodycznością, to da się w ten sposób ukraść bardzo, bardzo wiele. „Niemcy zabierają Grekom nawet sznurówki do butów" – mówił włoski dyktator Benito Mussolini swojemu ministrowi spraw zagranicznych i zarazem zięciowi, hrabiemu Galeazzo Ciano. Walther Funk, skazany w Norymberdze minister gospodarki III Rzeszy, przyznawał zaś, że Grecja została w czasie wojny obrabowana „jak żaden inny kraj". Kompleksową próbę wyliczenia skali tego rabunku podjęła grupa greckich ekspertów pracująca dla rządu Antonisa Samarasa (rządzącego w latach 2012–2015). W 2013 r. przedstawili oni raport mówiący, że Niemcy są winni Grecji 162 mld euro, czyli sumę stanowiącą wówczas blisko 80 proc. greckiego PKB. To i tak bardzo umiarkowane szacunki, nieuwzględniające np. odsetek. Francuski ekonomista Jacques Delpla szacuje reparacje należne Grecji na 575 mld euro.

– To nie my jesteśmy winni Niemcom pieniądze. To oni są je winni nam. Ich dług wobec nas to 162 mld euro, nie licząc odsetek. Z 3-proc. odsetkami wyniósłby pewnie ponad 1 bln euro. Ale możemy zaakceptować restrukturyzację spłaty odsetek – mówił w 2013 r. Manolis Glezos, 90-letni weteran greckiego ruchu oporu, wsławiony zerwaniem w maju 1941 r. nazistowskiej flagi z Akropolu.

Wojna między faszystami

Jeszcze w 1938 r. wydawało się, że Grecja spokojnie przetrwa zbliżającą się wojnę światową. Nie miała przecież złych relacji ani z III Rzeszą, ani z Wielką Brytanią. Jako zagrożenie postrzegała faszystowskie Włochy, ale jednocześnie je podziwiała. Ówczesny grecki premier Joanis Metaksas rządził krajem po dyktatorsku i upodobnił grecki ustrój do dzieła Mussoliniego. W urzędach i na wiecach politycznych witano się rzymskim salutem, działalność partii politycznych była zakazana, a opozycjoniści siedzieli w obozach internowania. Jednocześnie jednak reżim wprowadził ośmiogodzinny dzień pracy, ubezpieczenia społeczne i inne postępowe rozwiązania skopiowane z Włoch. Metaksas posługiwał się tytułem „Akrhigos", czyli „wódz", a swoje państwo nazywał „Trzecią Cywilizacją Grecką".

Po zajęciu przez Włochy Albanii premier Metaksas zaproponował Wielkiej Brytanii pakt obronny. Londyn nie wykazał nim zainteresowania. Choć jednak Grecja zbliżyła się do aliantów, to nie stanowiła wówczas żadnego poważnego zagrożenia dla państw osi. Żądny sukcesów wojennych Mussolini błędnie uznał jednak, że Grecja będzie łatwą ofiarą. 28 października ambasador Królestwa Włoch przedstawił Metaksasowi ultimatum, którego spełnienie oznaczałoby całkowite podporządkowanie Grecji Rzymowi. Metaksas twardo odpowiedział: „Nie!".

Zaczęła się wojna, którą Włosi szybko uznali za koszmar. Ich fatalnie przygotowana ofensywa szybko utknęła w trudnym górskim terenie, błocie i śniegu. Opór greckich wojsk był niezwykle twardy i dosyć szybko zdołały one zająć południową część Albanii. W styczniu 1941 r. Wielka Brytania zaproponowała Grecji pomoc wojskową. Metaksas odmówił, gdyż uznał, że będzie ona niewystarczająca i że niepotrzebnie sprowokuje Niemcy. Na nieszczęście dla swojego kraju grecki dyktator niedługo potem zmarł na „banalne" zapalenie migdałka, a jego następcy zgodzili się na brytyjską propozycję. Hitler uznał, że Brytyjczycy chcą zbudować w Grecji bazy lotnicze, z których atakowaliby rumuńskie złoża naftowe (będące poza importem z ZSRR głównym źródłem ropy dla Rzeszy). Niemieccy sztabowcy rozpoczęli więc prace nad operacją „Marita" – inwazją na Grecję. Niemcy, wspomagani przez Włochów i Bułgarię, uderzyli 6 kwietnia 1941 r. i szybko pokonali wojska greckie wspomagane przez oddziały brytyjskie, australijskie i nowozelandzkie. Ateny upadły 27 kwietnia, a do 1 czerwca siły osi zajęły Kretę i wyspy na Morzu Egejskim. Kraj został podzielony na niemiecką i włoską strefę okupacyjną, a dodatkowo część jego terytoriów została przyłączona do Bułgarii oraz włoskiej Albanii. Niemcy ewakuowali się z Grecji kontynentalnej w październiku 1944 r. (na niektórych wyspach utrzymali się do końca wojny), a do Aten wkroczyli wówczas Brytyjczycy.

Wielka grabież i żałosne odszkodowania

Polityka niemieckiego okupanta sprowadzała się do planowego rabowania greckiego majątku narodowego, wyzysku i brutalnych represji. Wojna i okupacja przyniosły śmierć od 320 tys. do 578 tys. Greków. Z głodu zmarło 140–300 tys. Greków, niemieckie wojska i siły policyjne spaliły ponad 1,7 tys. greckich wiosek i eksterminowały niemal całą żydowską populację Grecji (liczącą 61 tys. osób). Straty materialne również były duże. Niemcy rabowali skarby archeologiczne, kosztowności obywateli, majątki banków i fabryk, surowce wydobywane w kopalniach oraz zbiory rolników.

Eksperci rządu greckiego wyliczyli w 2013 r., że Niemcy są winni Grecji 108 mld euro za straty poniesione w samej infrastrukturze. Przypomnieli oni również, że Reichsbank (bank centralny III Rzeszy) pożyczył od greckiego banku centralnego podczas okupacji równowartość 54 mld euro (w przeliczeniu na obecną siłę pieniądza). Sumy tej nigdy nie oddał. Wyłudzona w ten sposób pożyczka poszła na opłacenie żołdu niemieckich żołnierzy okupujących Grecję (ale również żołdu części jednostek Afrika Korps), kosztów funkcjonowania okupacyjnej administracji i aparatu represji. Niemcy opłacali więc swoją machinę terroru w Grecji pieniędzmi ukradzionymi Grekom. Podobny mechanizm zastosowali również w innych państwach okupowanych. To o tyle ważne, że długi zaciągnięte przez ówczesny niemiecki bank centralny pod względem prawnym nie zniknęły. Powinny one przejść na Republikę Federalną Niemiec.

Grecja dostała jak dotąd od Niemiec żałośnie małe odszkodowania za wojenną grabież i zbrodnię. Niemcy nie spłaciły jej nawet przymusowych pożyczek – choć swoje długi z tego tytułu uregulowały już wiele lat temu Włochy, a nawet Bułgaria! Na konferencji poczdamskiej w 1945 r. ustalono, że Niemcy będą musiały zapłacić reparacje wojenne, ale ich wysokości już nie wyznaczono. W 1946 r. na konferencji paryskiej Grecja domagała się reparacji wynoszących 7 mld USD, przyznano jej wstępnie jedynie 45 mln USD. W 1953 r., na mocy porozumienia londyńskiego, Grecja znalazła się w grupie państw, które wspaniałomyślnie anulowały połowę niemieckiego długu. Ateny zobowiązały się wówczas, że wstrzymają się z żądaniami reparacji do czasu zjednoczenia Niemiec. W 1964 r. zachodnioniemiecki kanclerz Ludwig Erhard obiecał greckiemu rządowi, że Niemcy spłacą pożyczki zaciągnięte w Banku Grecji po tym, jak dojdzie do zjednoczenia Niemiec. W 1995 r., a więc pięć lat po zjednoczeniu, Grecja przypomniała niemieckiemu rządowi o tej obietnicy. Odpowiedzią było milczenie.

Równoległe toczyła się walka o indywidualne odszkodowania dla poszkodowanych przez niemieckich okupantów. W 1960 r. władze RFN zapłaciły 115 mln marek greckim obywatelom poszkodowanym w wyniku niemieckich represji. Łącznie Niemcy wypłaciły Grecji oraz jej mieszkańcom 2,5 mld euro (przeliczając na obecną siłę nabywczą) reparacji i odszkodowań. Wielu Greków uznaje taką sumę za daleko niewystarczającą, a w ostatnich dwóch dekadach kierowano do sądów szereg indywidualnych pozwów o odszkodowania. Na przykład w 2000 r. grecki Sąd Najwyższy przyznał odszkodowania rodzinom ofiar niemieckiej pacyfikacji wioski Distomo. Wieś ta została spalona przez Niemców podczas operacji antypartyzanckiej w 1944 r. W trakcie tej masakry zginęło 218 osób. Sąd Najwyższy uznał, że Niemcy muszą za to zapłacić. Krewni ofiar masakry walczyli o należne pieniądze w niemieckich sądach, które konsekwentnie wydawały niekorzystne dla nich wyroki. Przełom nastąpił w 2008 r., gdy sąd we Włoszech uznał, że Grecy mogą przejąć na poczet odszkodowań część niemieckich aktywów. Przyznał im willę nad jeziorem Como, należącą do państwowej niemieckiej organizacji. Niemcy odwołali się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, który uznał, że włoski wyrok pogwałcił suwerenny immunitet Niemiec. W roku 2014 włoski Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak, że immunitet obcego państwa nie obowiązuje w kwestii odpowiedzialności za zbrodnie, takie jak masakra w Distomo. Sprawa jest jednak wciąż daleka od rozstrzygnięcia, Niemcy zaś bronią się przed wypłaceniem choćby 1 euro odszkodowań.

Kolejne greckie rządy, niezależnie od ich opcji politycznej, nie zdołały popchnąć do przodu sprawy miliardów euro, które Niemcy są winne Grecji. Zawiódł w tej sprawie również radykalnie lewicowy gabinet partii Syriza (2015–2019), choć początkowo był w tej kwestii bojowy niczym Spartanie pod Termopilami. Ówczesny premier Aleksis Tsipras szybko przeszedł od zapowiedzi walki o sprawiedliwość dla swojego kraju do fascynacji kanclerz Angelą Merkel. Niemieckie media, choć poświęcały wówczas wiele miejsca na rasistowskie przedstawianie Greków jako leniów, nierobów, złodziei i niemal „podludzi" (ciekawe, co robili przodkowie Niemców, gdy Grecy budowali Akropol?), to skrzętnie unikały tematu pieniędzy, które Niemcy pożyczyli od Grecji i których nigdy nie oddali. Bo przecież liczy się wspólna europejska przyszłość, a nie to, że Berlin nie płaci rachunków...

Ile można wycisnąć z małego, biednego, okupowanego kraju takiego jak Grecja? Jeśli rabuje się z niemiecką zachłannością i metodycznością, to da się w ten sposób ukraść bardzo, bardzo wiele. „Niemcy zabierają Grekom nawet sznurówki do butów" – mówił włoski dyktator Benito Mussolini swojemu ministrowi spraw zagranicznych i zarazem zięciowi, hrabiemu Galeazzo Ciano. Walther Funk, skazany w Norymberdze minister gospodarki III Rzeszy, przyznawał zaś, że Grecja została w czasie wojny obrabowana „jak żaden inny kraj". Kompleksową próbę wyliczenia skali tego rabunku podjęła grupa greckich ekspertów pracująca dla rządu Antonisa Samarasa (rządzącego w latach 2012–2015). W 2013 r. przedstawili oni raport mówiący, że Niemcy są winni Grecji 162 mld euro, czyli sumę stanowiącą wówczas blisko 80 proc. greckiego PKB. To i tak bardzo umiarkowane szacunki, nieuwzględniające np. odsetek. Francuski ekonomista Jacques Delpla szacuje reparacje należne Grecji na 575 mld euro.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej