70. rocznicy zbrodni katyńskiej nie udaje się już obchodzić wspólnie, w imieniu całego kraju i społeczeństwa. W kwietniu 2010 do Katynia lecą dwie delegacje – pierwsza z Premierem Donaldem Tuskiem, druga z Prezydentem Lechem Kaczyńskim. 10 kwietnia Prezydent, wraz z 95 osobami towarzyszącymi, ginie podczas lądowania. Odtąd kreowana przez polityków polaryzacja Polski zyskuje symbol: śmierć 96 wybitnych przedstawicieli Rzeczpospolitej to „ofiary krzywdzonej strony".
Tragedia smoleńska naznacza Polskę. Polaryzacja polityczna, służąca dotąd prostej walce o władzę, przenosi się coraz mocniej na społeczeństwo, jak gdyby naturalnie dzieliło się ono na „winnych" i „ofiary". Łatwiej jest zaprowadzać porządek w imieniu ofiar. Państwo staje się zakładnikiem partykularnej ideologizacji – i historii, i współczesności – która utrzymywana jest w cieniu Smoleńska.
Jerzy Bahr (ambasador RP w Rosji)
O zamiarach prezydenta [Lecha Kaczyńskiego] dowiedziałem się oficjalnie na początku marca. Jego kancelaria przysłała mi pismo, że prezydent chce wziąć udział w uroczystościach katyńskich. Daty przyjazdu nie określono. Ale wcześniejsza wypowiedź pana prezydenta („Mam nadzieję, że wizę dostanę") zapowiadała kolejne rozgrywki: między dwoma krajami i naszą, międzypolską. Słuchałem tego z niesmakiem. Dla mnie dwie uroczystości katyńskie najwyższych reprezentantów państwa w tak krótkim czasie były obrazą Rzeczpospolitej. Pokazywały naszą niezdolność do pochylenia się nad wspólną mogiłą – razem.
Moskwa, marzec 2010