Do pierwszej tury rozmów między Chinami a USA w sprawie karnych ceł doszło 12 maja w Genewie. Przedstawiciele administracji Donalda Trumpa, w tym Scott Bessent, zawarli wtedy z chińskimi dyplomatami tymczasowy rozejm handlowy. Zgodnie z umową obu stron, Stany Zjednoczone obniżyły karne cła na import towarów z Państwa Środka ze 145 proc. do 30 proc., a chiński rząd zmniejszył stawki celne na dobra z USA ze 125 proc. do 10 proc.
Od tego momentu zapanował kilkutygodniowy impas. Napięcie znów zaczęło rosnąć w środę, 4 czerwca, kiedy Donald Trump stwierdził, że Xi Jinping „jest bardzo twardy i ekstremalnie trudno się z nim porozumieć”. Mocne słowa prezydenta USA zdawały się oddalać wtedy perspektywę zażegnania konfliktu. Sam sekretarz skarbu USA przyznał w ubiegłym tygodniu, że negocjacje handlowe z Chinami „lekko utknęły w miejscu” i konieczna może być bezpośrednia rozmowa między amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem a przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem.
Wciąż panuje napięcie między USA a Chinami. Co przyniosą rozmowy z Londynie?
Mimo optymizmu Donalda Trumpa, druga tura rozmów zapowiada się na niemniej trudną niż pierwsza. Po ostatnich negocjacjach nadal pozostało bowiem wiele spornych kwestii. Biały Dom wyraził niezadowolenie z tego, że rząd w Pekinie nie poluzował znacząco ograniczeń nałożonych na eksport metali ziem rzadkich.
Chiny mają z kolei za złe administracji Donalda Trumpa, że w dalszym ciągu ogranicza ona eksport chipów do Państwa Środka. – Chiny ponownie wzywają USA do natychmiastowego naprawienia swoich błędnych praktyk... i wspólnego przestrzegania konsensusu osiągniętego na rozmowach wysokiego szczebla w Genewie – podkreśliła w trakcie briefingu dla prasy w ubiegły czwartek rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Handlu He Yongqian.