Kolejna odsłona wojny handlowej amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa z całym światem. Od 1 czerwca mają obowiązywać 50-procentowe stawki celne na sprowadzane do USA towary z Unii Europejskiej. Trump zapowiedział je w piątek, potwierdzając kompletną nieprzewidywalność działań amerykańskiej administracji po tym, jak na początku kwietnia tego roku nałożył podwyższone cła niemal na wszystkie kraje, a później większość z nich szybko wstrzymał, w tym 20-procentowe stawki na towary europejskie (na samochody, stal i aluminium 25 proc.), bo wystraszeni inwestorzy zaczęli wyprzedawać amerykańskie obligacje i pozbywać się dolara. Obniżył także karne, 145-procentowe cła na produkty z Chin do poziomu 30 proc.
Przed weekendem jego celna krucjata rozgorzała jednak na nowo, bo – jak uznał – negocjacje nic nie dały. – Unia Europejska, którą utworzono przede wszystkim po to, by wykorzystywać USA pod kątem handlu, jest bardzo trudna we współpracy – stwierdził w mediach społecznościowych.
Niemcy mogą się zacząć bać
USA są największym odbiorcą unijnego eksportu towarów, z przeszło 20-procentowym udziałem. Tymczasem zapowiedziane cła obejmą praktycznie wszystkie produkty, od niemieckich samochodów, przez francuskie wino po produkty farmaceutyczne. Według Eurostatu w 2024 r. unijny eksport do USA wart był ok. 500 mld euro. W tym 23-procentowy udział miały Niemcy z eksportem na poziomie 161,2 mld euro i 92-miliardową nadwyżką w niemiecko-amerykańskiej wymianie towarowej. Ale nie tylko niemieccy eksporterzy mają teraz powody do obaw: także włoscy (64,8 mld euro eksportu towarowego do USA w 2024 r.) czy holenderscy (43,4 mld euro), a zwłaszcza irlandzcy (72,1 mld euro).
Po zapowiedziach Trumpa na odpowiedź rynków nie trzeba było czekać. W piątek po południu spadki odnotowały główne europejskie indeksy, zwłaszcza niemiecki DAX o 2,4 proc. i francuski CAC o 2,2 proc. Traciła również warszawska GPW, gdyż cła Trumpa nie oszczędzą polskiej gospodarki. W ubiegłym roku byliśmy na 10. miejscu unijnych eksporterów do USA z eksportem wartym 11,6 mld euro. Niemal połowę stanowiły w nim maszyny i urządzenia.