Reklama

Kasy samoobsługowe zaczęły żądać napiwków. Klienci: To szantaż emocjonalny

Napiwki to w USA cały system wynagradzania pracowników usług bezpośrednio przez klientów i przez nich akceptowany. Jednak napiwki dawane w kasach samoobsługowych to nawet dla Amerykanów zbyt dużo.

Aktualizacja: 11.07.2023 15:06 Publikacja: 11.07.2023 14:47

Kasy samoobsługowe zaczęły żądać napiwków. Klienci: To szantaż emocjonalny

Foto: Adobe Stock

Prośby o napiwki pojawiły się w USA w kasach samoobsługowych w kawiarniach czy w piekarniach i cukierniach, ale także na lotniskach, a nawet na stadionach, gdzie napiwek żądany jest przy kupowaniu biletów na mecze. Na zjawisko domagania się napiwków przez automaty zwróciły uwagę amerykańskie media – od poważnego "Wall Street Journal" poprzez CBS i Fox, aż po tabloidowy "New York Post".

- Ścinają koszty pracy tworząc kasy samoobsługowe. Więc jaki jest sens domagania się przez urządzenie napiwków? Dokąd to zmierza? – pytał Ishita Jamar, cytowany przez "Wall Street Journal".

Istotnym pytaniem, które stawiają sobie konsumenci stykający się z domaganiem się napiwków przez automaty jest – "dokąd wędrują pieniądze z napiwków". Przedstawiciele firm, które są właścicielami samoobsługowych kas zgodnie zapewniają media, że napiwki trafiają do pracowników, ale klientów to nie przekonuje. Równocześnie "New York Post" zwraca uwagę, że napiwki to przerzucanie odpowiedzialności za wynagrodzenia pracowników z firm na klientów. I że w ten sposób pracodawcy mogą unikać podwyżek, które zmniejszałby ich zyski.

Czytaj więcej

Żabka pracuje nad obiadami w abonamencie. Ale konkretów na razie brak

- Firmy wykorzystują okazję – podkreśla w rozmowie z "WSJ" William Michael Lynn z Cornell University Nolan School of Hotel Administration, którego polem badawczym jest psychologia konsumenta i kultura napiwków.

Reklama
Reklama

Ostrzej określają to konsumenci, którzy nie przebierają w słowach.

- To wręcz szantaż emocjonalny – mówił jeden z klientów, którego oprogramowanie kasy postawiło przed wyborem czy dać 10 czy 20 procent napiwku przy zakupie butelki wody na lotnisku.

W USA napiwek w wysokości jednej piątej rachunku to rzecz normalna, jednak w ostatnim czasie firmy zaczęły domagać się 30 procent. Wykorzystują w ten sposób hojność, jaką konsumenci okazywali w czasie pandemii pracownikom funkcjonujących usług i przedłużają ją na czas postpandemiczny. Klientom niekoniecznie się to jednak podoba, bo sami zmagają się z inflacją i rosnącymi wydatkami. Do tego chcieliby mieć zapewnienie, najlepiej na piśmie, że napiwki z kas automatycznych trafiają do pracowników.

- Uważam, że jeżeli automat prosi o napiwek, to powinno być wyraźnie napisane, dokąd te napiwki trafiają – mówił jeden z konsumentów serwisowi Fox.

Zapewnienia firm nie wystarczają klientom. Szczególnie, że przepisy prawa dotyczące napiwków i pracowników wynagradzanych w oparciu o napiwki nie dotyczą kas samoobsługowych. W świetle prawa, na co zwracają uwagę eksperci, napiwki te mogą trafić do kasy firmy, nie do kieszeni pracowników. Zdaniem profesorki Holony Ochs z Leigh University cytowanej przez "NYP", firmy wręcz w ten sposób "wykorzystują przestrzeganie norm dawania napiwków jako sposób na generowanie większych przychodów".

Napiwki to w USA podstawa utrzymania w wielu zawodach opartych o tzw. napiwkową płacę minimalną. Wynosi ona, na poziomie federalnym, 2,13 dolara za godzinę. Przy takiej stawce godzinowej pracownik nie ma szans utrzymać się bez nich.

Handel
Action pokonało Pepco. Nowy lider tanich zakupów
Handel
Parlament Europejski przegłosował rozporządzenie w sprawie Mercosuru
Handel
Chińskie platformy rosną w siłę. Polacy wydają miliardy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama