Branża e-commerce rosła jak na drożdżach od wielu lat, a w pandemii dostała dodatkowego przyspieszenia. Teraz jednak i ją dosięga korekta wywołana ogromnym wzrostem cen, na co nakładają się rosnące koszty działalności – od energii, przez wynagrodzenia pracowników, po szereg innych obciążeń.
Nakłada się na to spowolnienie na rynku. Np. Statista prognozuje w tym roku wzrost poniżej 10 proc. przy wciąż dwucyfrowej inflacji, co oznacza, że sprzedawcy muszą mocniej ograniczać koszty. Niestety, wtedy zazwyczaj najpierw odbija się to na pracownikach.
Rynek czeka na korektę
– W ostatnich dwóch–trzech latach firmy z obszaru nowych technologii, a zwłaszcza e-commerce, rozbudowywały swoje kadry ponad stan, licząc na to, że nienaturalny trend wzrostowy wynikający z pandemii będzie się wciąż utrzymywał – mówi Sebastian Błaszkiewicz, dyrektor sprzedaży Unity Group. – Obecnie mamy do czynienia po pierwsze z powrotem wzrostów sprzedaży w e-commerce do mniej więcej tych sprzed pandemii, a po drugie jest szereg czynników, takich jak inflacja, spowolnienie gospodarcze czy rosnące zadłużenie Polaków, które ograniczają konsumpcję i mocno racjonalizują wydatki. Ponadto firmom towarzyszy niepewność co do przyszłości, która przekłada się na większą ostrożność także w generowaniu kosztów – dodaje.
Także InPost spodziewa się, że w 2023 roku wzrost rynku e-commerce w Polsce w ujęciu ilościowym może spowolnić do jednocyfrowego tempa 5–10 proc. To dodatkowe wyzwanie dla sprzedawców, bowiem to spory spadek w ujęciu rocznym. – Szacuję, że wolumenowo rynek e-commerce w ubiegłym roku wzrósł w Polsce o 15–17 proc. – mówi Rafał Brzoska, prezes InPostu.