A co się dzieje w programie dla Polski Wschodniej, w którym
do piątki wschodnich regionów dołączyła regionalna cześć Mazowsza?
Dołączyła regionalna część Mazowsza – czyli ta bez Warszawy i 9 otaczających ją powiatów, choć nie jest to Polska wschodnia. Powód był zasadny, bo to obszar z deficytami rozwojowymi. Patrząc na politykę rozwojową mieliśmy tendencję do patrzenia na linii wschód-zachód. Teraz widać nową tendencję rozwojową, gdzie wielkie aglomeracje wysysają potencjał demograficzny, gospodarczy i społeczny z otoczenia. Największa, najbardziej żywotna i najbogatsza aglomeracja to Warszawa, która wysysa otoczenie. Dlatego reszcie Mazowsza trzeba pomóc. To samo wyzwanie widać w całej Polsce. Najmniej rozwinięte są tzw. wewnętrzne peryferia - obszary między dużymi miastami, aglomeracjami. To nowe zjawisko i zarazem wyzwanie rozwojowe, na które trzeba będzie znaleźć odpowiedzi, choć nie tylko w wymiarze wojewódzkim, ale także ponad podziałem administracyjnym. Na obecny program ponadregionalny „Fundusze Europejskie dla Polski Wschodniej” mamy aż 12 mld zł, z czego do tej pory ogłoszono nabory już na prawie 9 mld zł. To wsparcie dla przedsiębiorców w obszarze gospodarki obiegu zamkniętego, start-upów, automatyzacji i robotyzacji, turystyki. To środki dla samorządów – na zeroemisyjną mobilność w obszarach miejskich czy adaptację do zmian klimatu. To też wsparcie rozwoju infrastruktury liniowej, w tym inteligentnych sieci dystrybucji energii (ważne dla przyłączania rozproszonych odnawialnych źródeł energii), dróg wojewódzkich i linii kolejowych, także pomiędzy regionami. W przypadku turystyki oczekujemy, że także samorządy będą zgłaszać projekty na szlaki tematyczne, biegnące w kilku regionach naraz. To np. szlaki rowerowe czy kajakowe biegnące przez 2-3 województwa. Wspólny projekt partnerstwa kilku województw z punktu widzenia rozwoju regionalnego jest świetny, choć z punktu widzenia przygotowania wniosku o dofinansowanie, a później i realizacji - trudny.
Kiedyś planowano odrębny program dla Polski Zachodniej?
Obecnie nie myślimy o czymś takim, ale nadal w całej Polsce identyfikujemy geograficznie, punktowo takie miejsca, które są zaniedbane. Kierujemy do nich pomoc unijną i krajową.
Skoro są zaniedbane obszary między metropoliami to jaki
model rozwoju teraz realizujemy?
Z polityką regionalną nie można się rzucać od ściany do ściany, bo jej skuteczność z założenia musi mieć długookresowy horyzont. I w Polsce polityka regionalna, pomimo różnych narracji, przez dekady zmierzała w podobnym kierunku. Główną wytyczną było dążenie do wyrównywania szans pomiędzy poszczególnymi regionami. Czasami konieczne jest wręcz inwestowanie punktowe. Tak jest na obszarach przygranicznych we wschodnich województwach, gdzie do czasu agresji Rosji na Ukrainie kwitła turystyka, także komercyjna. Teraz tamtejsze gminy i ich mieszkańcy ponoszą konsekwencje tego, że granica z Białorusią i Rosją zamieniła się niemal dosłownie w „ścianę wschodnią”. Towarzyszy temu efekt mrożący w inwestycjach i turystyce związany z bliskością działań wojennych. Dlatego niedawno specjalnie dla nich stworzyliśmy program finansowany z pieniędzy budżetowych.
Program jest kierowany do samorządów czy do firm?
Do powiatów i gmin wchodzących w ich skład. Finansowane będą wydatki na inwestycje, których nie można zrealizować ze środków unijnych lub możliwość ich finansowania z tego źródła jest ograniczona. To nowatorskie podejście. Na sam 2024 rok przewidzieliśmy w programie 100 mln zł.
Uczestniczyła pani w rządowych konsultacjach
polsko-ukraińskich. Jakie wnioski?
Już sam fakt, że do nich doszło, ma wymiar symboliczny. Wiadomo bowiem, że mamy poważne rozbieżności interesów. To nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Minął już trochę romantyczny okres w naszych relacjach. Ten okres był konieczny, bo wybuch wojny nie jest momentem do rozgrzebywania konfliktów, choć czasami iluzje na temat naszych relacji szły za daleko. Przypominam sobie koncepcję, którą zresztą bardzo ostro krytykowałam, unii polsko-ukraińskiej. Było to zaraz na początku rosyjskiej inwazji i pojawiało się w naprawdę poważnych miejscach, w tym w ośrodku prezydenckim. Takie iluzoryczno-karkołomne pomysły, nigdy nie mają prawa się zrealizować. Nie zmienia to faktu, że Polskę i Ukrainę łączy strategiczna wspólnota celów. Mamy superniebezpiecznego wroga i Ukraińcy, walcząc z Rosją, bronią naszego bezpieczeństwa. To absolutny fundament. Niemniej, są obszary, gdzie nasze interesy się rozchodzą np. w kwestii handlu produktami rolnymi. Potencjał Ukrainy, nawet będącej w stanie wojny, jest tu bardzo duży i stwarza poważne ryzyka dla polskich rolników. I to się w ciągu ostatnich miesięcy z całą siłą ujawniło. Na ten temat toczą się rozmowy między naszymi rządami. Za poprzedniego rządu takich rozmów niestety nie było. Jestem przekonana, że znajdziemy akceptowalne rozwiązanie, tak samo jak to się stało przy strajku przewoźników.