Inwestorzy przystępowali do środowych notowań w wyśmienitych nastrojach. Solidne wzrosty z poprzedniego dnia w Europie, potwierdzone zwyżkami na giełdzie nowojorskiej i parkietach azjatyckich, dawały nadzieję na kontynuację minihossy. Szybko okazało się jednak, że zwyżki były tylko pretekstem do realizacji zysków.
Już na starcie na większości parkietów naszego kontynentu dominowały spadki. Najmocniej, prawie 0,4 proc., taniała giełda niemiecka. W Warszawie dzień co prawda zaczął się na lekkich plusach (WIG 20 zyskiwał 0,12 proc.) ale po chwili przewagę na naszym parkiecie zdobyli sprzedający a indeksy spadły pod kreskę.
Niepokój inwestorów budziły przede wszystkim słabe wieści z Chin, że nieruchomości w największych metropoliach, po raz pierwszy od dwóch lat, straciły na wartości, co natychmiast zrodziło obawy, że tamtejszy rynek nieruchomości, który jeszcze do niedawna przeżywał prawdziwy boom, czeka głębokie tąpnięcie. Równie słabe informacje, tym razem dotyczące kredytów, dotarły z Hiszpanii. Olbrzymie bezrobocie powoduje, że coraz więcej Hiszpanów nie spłaca zobowiązań co może wpędzić w poważne tarapaty, i tak mające spore kłopoty, banki. W marcu odsetek złych kredytów wzrósł do poziomu 8,2 proc. i niebezpiecznie zbliżył się do rekordowego poziomu sprzed 18 lat.
Po południu nastawienie inwestorów do akcji zaczęło się powoli zmieniać. Zaczęli skupować najbardziej przecenione spółki co przełożyło się na powolną zwyżkę indeksów. Marszowi w górę nie przeszkodził nawet słaby początek sesji za oceanem. Na otwarciu S&P spadał o ponad 0,4 proc. Na Zachodzie giełdy zdołały przez zamknięciem odrobić znaczną część wcześniejszych strat. Po godz. 17 niemiecki DAX spadał 0,4 proc. a brytyjski FTSE 250 o zaledwie 0,11 proc. (bezrobocie w Wielkiej Brytanii w lutym spadło do 8,3 proc. z 8,4 proc. miesiąc wcześniej). Francuski CAC40 zniżkował jednak przeszło 1,4 proc.
W Warszawie, z powodu lekko rozczarowujących danych o marcowym zatrudnieniu (spadło o 0,1 proc. w porównaniu z lutym) i płacach (były o 3,8 proc. wyższe niż rok temu czyli rosły wolniej niż inflacja) indeksy pozostały aż do zamknięcia w okolicach dziennych minimów. Do słabego zachowanie się GPW w ostatniej części notowań przyczyniła się też wypowiedź szefa GUS, że w I kwartale tempo wzrostu PKB mogło spaść do 3,5 proc. (w IV kw. ub.r. PKB powiększył się o 4,3 proc.).