Wzrostowy start środowych notowań pozwalał wierzyć, że będzie to, mimo spodziewanej niewielkiej aktywności inwestorów, udany dzień dla inwestorów. Paliwa do zwyżek dostarczyły europejskim giełdom parkiety z USA i Wielkiej Brytanii, które we wtorek dynamicznie rosły napędzane dobrymi informacjami makro (tamtejsze rynki nie świętowały 1 maja).
Zapał do kupowania akcji w Europie szybko się jednak ulotnił. Pierwszymi poszkodowanymi byli inwestorzy polscy, którzy równo z rozpoczęciem notowań otrzymali słabe dane o koniunkturze w przemyśle (wskaźnik PMI) w kwietniu. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach napłynęły też podobnie rozczarowujące dane o PMI ze strefy euro i najważniejszych gospodarek ją tworzących.
Spadki przypieczętowały informacje z USA. Okazało się, że w kwietniu powstało tam tylko 118 tys. miejsc pracy wobec oczekiwanych 180 tys. Marcowe zamówienia w przemyśle były o 1,5 proc. niższe niż miesiąc wcześniej (analitycy oczekiwali spadku o 1,4 proc.). Nieco mniej, niż prognozowano (0,8 proc. wobec 1,1 proc.), spadła jedynie liczba zamówień na dobra trwałe bez środków transportu.
W reakcji na te dane giełda nowojorska, która dzień wcześniej biła rekordy hossy (indeks Dow Jones Industrial naruszył czteroletni szczyt notowań), zaczęła dzień na minusie, co nie pomogło europejskim inwestorom.
Ostatecznie WIG spadł do 40 114,73 pkt (-0,39 proc.), a WIG20 do 2225,96 pkt (-0,65 proc.). Indeksy małych i średnich firm były jednak na niewielkich plusach. Przez cały dzień właściciela zmieniły akcje za zaledwie 390 mln zł. To o 22 proc. mniej niż w poniedziałek.