Amerykańska giełda nadal pnie się w górę po pobiciu we wtorek przez Dow Jones Industrial historycznego rekordu. Wczoraj wskaźnik ten zyskał kolejne 0,3 proc. Inny nowojorski indeks – S&P 500 – dzieli od pobicia rekordu z października 2007 r. zaledwie niespełna 1,6 proc.
Wieści z USA zaraziły optymizmem inne rynki. Tokijski indeks Topix po raz pierwszy od października 2008 r. przebił poziom 1000 pkt, londyński FTSE 100 znalazł się najwyżej od grudnia 2007 r., a większość indeksów z Europy kontynentalnej umiarkowanie rosła w środę.
Inwestorzy zadają sobie pytanie: jak mocno amerykańska giełda może jeszcze pójść w górę w nadchodzących miesiącach?
Rekord pobity przez indeks Dow Jones na pierwszy rzut oka może dziwić. Gospodarka USA nadal jest przecież bardzo osłabiona, znowu odzywa się kryzys w strefie euro. Pojawiają się obawy, że Fed wycofa się z ilościowego luzowania polityki pieniężnej szybciej, niż się spodziewano, a wraz z początkiem marca zaczęły się w USA automatyczne cięcia fiskalne (sekwestracja). Takie nagromadzenie złych sygnałów może zwiastować korektę.
– Euforyczne nastroje na rynkach są zwykle słabym punktem. Zbyt wiele pieniędzy trafiło na rynek akcji, a zbyt mało w gospodarkę realną. Wzrost gospodarczy jest poniżej potencjału i myślę, że inwestorów może spotkać rozczarowanie w formie pogorszenia się wyników spółek – uważa Byron Wien, wiceprezes Blackstone Advisory Partners.