– Rozważamy bardzo serio uczestnictwo już później w samym mechanizmie. Jak się zastanawiamy i oceniamy, co się dzieje w Europie i na świecie, to lepiej nawet ryzykować, że trzeba będzie coś wyłożyć, ale być w grupie państw mimo wszystko najbogatszych w tej części świata i liczyć na ich pomoc, jeśli – odpukać – u nas coś nie będzie grało – powiedział Donald Tusk po przylocie do Brukseli.
Jak tłumaczył Mikołaj Dowgielewicz, sekretarz stanu w MSZ, Polska jako duży kraj chce brać udział w dyskusji. W zależności od jej przebiegu zdecyduje, czy się przyłączyć. Udział w mechanizmie nie będzie się wiązał z żadnymi składkami, ale z gwarancjami, że w razie kryzysu u jednego z jego uczestników inni pospieszą z pożyczkami. Korzyścią z takiego zobowiązania jest gwarancja pomocy ze strony innych krajów, co może obniżyć koszty zaciągania pożyczek na rynku, nawet dla państwa, które – jak Polska – nie ma jeszcze wspólnej waluty. Ostateczną decyzję o udziale Polska musi podjąć do marca 2011 roku. Mechanizm będzie obowiązywał od czerwca 2013 roku.
[srodtytul]Pomoc będzie kosztowna[/srodtytul]
Decyzja o stworzeniu trwałej metody antykryzysowej ma być demonstracją jedności w UE, a także przekonania, że wspólna waluta ma przed sobą przyszłość.
– Każdy musi wykazać się odpowiedzialnością poprzez zdrowe zarządzanie gospodarcze, a jednocześnie musimy sobie nawzajem okazać solidarność – mówiła jeszcze przed rozpoczęciem szczytu Angela Merkel.
Niemiecka kanclerz była inicjatorką nowej metody pomocy i do ostatniej chwili pilnowała, aby pożyczki w przyszłości wiązały się z warunkami dla obdarowanych.