Z najnowszych danych Ministerstwa Finansów, do których dotarła „Rz", wynika, że nasz kraj nieźle zarabia na obecności w Unii. W ciągu 10 lat z Brukseli dostaliśmy 61 mld euro netto, czyli 1,6 tys. na głowę statystycznego mieszkańca Polski.
– Kwoty z UE są porównywalne z tym, co kraje Europy Zachodniej otrzymały w ramach planu Marshalla – twierdzi prof. Witold Orłowski, główny ekonomista firmy doradczej PwC.
Unijne pieniądze trafiały do Polski głównie w ramach polityki spójności i wspólnej polityki rolnej. Łącznie było to w ciągu dziesięciu lat 92,4 mld euro brutto.
W przybliżeniu to równowartość jednej czwartej rocznego polskiego PKB. Jednocześnie jednak wpłaciliśmy do wspólnego budżetu niebagatelną kwotę 31,4 mld euro.
– Bilans członkostwa w UE jest jednoznacznie pozytywny – przekonuje Elżbieta Bieńkowska, wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju. – Dobrze zainwestowane fundusze europejskie zwiększają konkurencyjność naszej gospodarki, pomagają rozwijać przedsiębiorczość i tworzyć miejsca pracy – mówi Bieńkowska. I zwraca uwagę, że widocznym efektem jest stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy notowany w latach 2004–2013. A przede wszystkim uniknięcie recesji w kryzysowych latach 2009–2010.