Przyjmując euro, każdy kraj rezygnuje z prowadzenia samodzielnej polityki monetarnej. Oznacza to, że wysokość stóp procentowych na terenie danego państwa nie jest ustalana przez narodowy bank centralny, ale przez Europejski Bank Centralny.
To ten bank dostosowuje politykę monetarną do całego obszaru unii walutowej, nie zwracając do końca uwagi na indywidualne uwarunkowania makroekonomiczne danego kraju. Można sobie zatem wyobrazić niedopasowanie polityki monetarnej EBC do sytuacji gospodarczej np. Polski. Teoretycznie bank centralny strefy euro może hamować nasz wzrost gospodarczy poprzez zbyt wysokie stopy procentowe lub też przyczyniać się do nadmiernego wzrostu inflacji w kraju poprzez zbyt niski koszt pieniądza. – Nie ma zagrożenia, że stopy EBC będą dla nas za wysokie i w ten sposób będą hamowały gospodarkę, bo nawet w czasach najgorszej koniunktury stopy w eurolandzie były niższe niż u nas – mówi Dariusz Rosati, eurodeputowany i były członek Rady Polityki Pieniężnej.
[srodtytul]Różne opinie[/srodtytul]
Czy prawdopodobieństwo niedopasowania jest duże? Tutaj do końca nie ma zgody wśród ekonomistów. Niektórzy z nich wskazują na to bardzo zróżnicowane tempo wzrostu PKB w poszczególnych krajach strefy euro, na różnorodną strukturę gospodarki czy wreszcie na odmienne w przypadku różnych krajów reagowanie na szoki podażowo-popytowe.
Inni wskazują, że to ryzyko jest umiarkowanie małe ze względu na powiązanie cyklów koniunkturalnych strefy euro i Polski. Najlepiej widać to na przykładzie trwającego kryzysu finansowego – coraz gorsza kondycja gospodarek strefy euro (trafia tam połowa naszego eksportu) odbija się negatywnie na nastrojach polskich przedsiębiorców (mierzonych np. wskaźnikiem wyprzedzającym PMI) lub w pogarszającej się dynamice produkcji przemysłowej.