Nadchodzi kolejna fala zwolnień

Od stycznia do września pracę w ramach grupowych zwolnień straciły już 54 tysiące osób. Zgłoszone w tym czasie plany redukcji zatrudnienia są prawie dwa razy wyższe. Etaty tną producenci maszyn, odzieży i banki

Publikacja: 22.10.2009 02:52

Firmy w połowie roku skorygowały plany inwestycyjne. Teraz powinny podnosić wydajność. A więc tę sam

Firmy w połowie roku skorygowały plany inwestycyjne. Teraz powinny podnosić wydajność. A więc tę samą co przed rokiem produkcję muszą zrealizować mniejszą liczbą zatrudnionych.

Foto: Rzeczpospolita

Jesienią i zimą czeka nas fala grupowych zwolnień. Tylko od stycznia do września firmy odprawiły w ten sposób już 54 tys. osób. Tymczasem z informacji zebranych przez „Rz” w wojewódzkich urzędach pracy wynika, że zgłoszone w ciągu trzech kwartałów plany redukcji zatrudnienia są prawie dwa razy większe – dotyczą 96 tys. osób. To o dwie trzecie więcej niż w całym 2008 r., w którym zapowiedzi cięć etatów nie przekroczyły 57 tys. Nawet jeśli pracodawcy z części zapowiedzi się wycofają – część firm w końcu zmniejsza redukcje o kilkanaście proc. – ogólna skala zwolnień będzie i tak rekordowa.

– Przed nami trudny okres – twierdzi Adam Ambrozik, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. Rynek pracy reaguje bowiem na sytuację przedsiębiorstw z opóźnieniem. Tymczasem w ostatnim okresie gospodarka mocno spowolniła. – Należy się więc liczyć, że teraz nastąpi reakcja w postaci spadku zatrudnienia – tłumaczy Ambrozik.

Zdaniem eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremiego Mordasewicza firmy mają nadmiar mocy i za dużo pracowników. Przeszacowały tegoroczną sprzedaż. Zakładając, że wzrośnie, jeszcze w ubiegłym roku zwiększały zatrudnienie. Teraz jednak, tnąc produkcję, muszą obniżać koszty. – Ta korekta będzie się ciągnąć jeszcze w pierwszym kwartale przyszłego roku – dodaje Mordasewicz.

Jak dotąd najwięcej osób pozbywają się firmy w Warszawie i województwie mazowieckim. W ciągu dziewięciu miesięcy zwolniły ponad 8,1 tys. pracowników, z czego prawie 0,8 tys. we wrześniu. Plany są jednak ponadtrzykrotnie większe: dotyczą blisko 28,5 tys. zatrudnionych. Nic dziwnego: w stolicy znajdują się centrale największych przedsiębiorstw, a na gigantyczne cięcia zdecydowały się m.in. Poczta, Ruch i PZU.

W województwie śląskim do początku października w ramach grupowych zwolnień straciło pracę 7,7 tys. osób – ponad dwa razy więcej niż w całym 2008 r. W ubiegłym miesiącu zwolniono 1,3 tys. osób. W sumie w ciągu trzech kwartałów zaplanowano pozbycie się 10,9 tys. pracowników. Mocne cięcia dotykają także innych regionów.

Na Podkarpaciu zwolniono 5,8 tys. pracowników, a zaplanowano 8,7 tys. W Wielkopolsce zwolniono 4,8 tys., a plany mówią o 9,5 tys. W województwie małopolskim redukcje przekroczyły 4,1 tys., a mają sięgnąć 6 tys.

Niektóre firmy wycofują się jednak z części redukcji. Według Danuty Biernat z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie mogą zmniejszać cięcia o 10 – 15 proc. Zdaniem wiceprezesa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową Bohdana Wyżnikiewicza to efekt dochodzących z różnych segmentów gospodarki sygnałów, że sytuacja zmienia się na lepsze. – Część firm zgłasza zamiar zwolnień na wyrost – mówi Wyżnikiewicz.

Niepokoi jednak fakt, że w końcu trzeciego kwartału liczba zapowiedzi zwolnień w części regionów zaczęła rosnąć po chwilowym wakacyjnym spadku lub utrzymuje się na stałym, wysokim poziomie. W województwie kujawsko-pomorskim miniony kwartał okazał się najgorszy: dostarczone do urzędów pracy plany zwolnień sięgnęły 2 tys. osób, podczas gdy w drugim kwartale były mniejsze o dwie trzecie, a w pierwszym o jedną trzecią. Źle wygląda sytuacja w Wielkopolsce: we wrześniu 34 firmy zapowiedziały zredukowanie zatrudnienia o 1452 osoby, co jest drugim tak złym wynikiem po fatalnym styczniu. – Jeszcze w maju sądziliśmy, że zwolnienia będą spadać. Jednak zapowiedzi znowu rosną – mówi rzecznik WUP w Poznaniu Bernadetta Ignasiak. Na Dolnym Śląsku w trzecim kwartale wzrosła zarówno liczba zwolnionych, jak i zapowiedzi zwolnień. Tych ostatnich przybyło również w Małopolsce – ponad 0,7 tys., najwięcej od lutego, a także na Podlasiu i Pomorzu.

Miejsca pracy tnie hutnictwo. We wrześniu zwolnienie 80 osób zapowiedziała Huta Bankowa z Dąbrowy Górniczej, 38 pracowników pozbywa się dąbrowski oddział ArcelorMittala. Ten sam koncern (ma w Polsce cztery huty) zwiększa także cięcia w Małopolsce. Na początku roku zapowiedział zwolnienie 274 pracowników w dawnej Hucie Sendzimira w Krakowie. W ubiegłym miesiącu zwiększył cięcia o kolejne 400 etatów. W ciężkich branżach zwalniać będzie zwłaszcza przemysł maszynowy: w Piotrkowie Trybunalskim wypowiedzenia dla 236 osób szykuje Pioma Industry, na Śląsku zwalniają gliwicki Bumar i Zamet z Tarnowskich Gór. Poważne kłopoty ma także branża odzieżowa. W województwie świętokrzyskim w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy pracę w tym sektorze straciło 740 osób. Natomiast we wrześniu tylko jedna firma w powiecie opatowskim zadeklarowała zwolnienie kolejnych 304 osób. Dalej etatów pozbywa się branża finansowa: 290 osób zwolni Getin Bank w Katowicach, do zwolnień szykuje się także bank HSBC.

[ramka][b]Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha[/b]

Po ostatniej prognozie dotyczącej wzrostu bezrobocia można bez wątpienia obawiać się, że będziemy świadkami fali nowych zwolnień. W wielu firmach perspektywy nie są bowiem najlepsze. Efekty spowolnienia gospodarczego widać przecież w różnych sektorach. W tej sytuacji przedsiębiorcy zakładają warianty konserwatywne – chcą bowiem bronić swojego miejsca na rynku i będą się starali za wszelką cenę przetrwać najbliższe miesiące. Dlatego decydują się na grupowe zwolnienia, często na wyrost, obawiając się trudnych do przewidzenia skutków kryzysu. Niestety, procedury związane z takimi zwolnieniami są bardzo sztywne i nie przystają do potrzeb. Z drugiej strony, nawet redukcja miejsc pracy o ok. 0100 tys. nie powinna być dla tak dużej gospodarki jak polska niczym szczególnym. Prędzej czy później ci ludzie znowu znajdą zatrudnienie.

[i]not. adw[/i][/ramka]

[ramka][b]Zwolnienia grupowe to dla firm ostateczność [/b]

Przed taką decyzją część firm proponuje pracownikom programy dobrowolnych odejść. Bonusem dla zwalnianych są wyższe odprawy. Dla pracodawców takie rozwiązanie okazuje się o 20 – 30 proc. tańsze od kosztów zwolnienia grupowego. Jest ponadto łatwiejsze do negocjowania z załogami i zapewnia społeczny spokój. Przedsiębiorcy chcący ograniczyć produkcję szukają także innych rozwiązań: nie przedłużają umów o pracę na czas określony i rezygnują z pracowników tymczasowych. Część firm, która jeszcze nie wie na co się zdecydować, może wprowadzać kilkutygodniowe przerwy w produkcji.

Eksperci podkreślają natomiast, że w obecnych planach zwolnień grupowych nie widać już mechanicznej redukcji zatrudnienia, którą jeszcze w ubiegłym roku powodowała obawa przed skutkami kryzysu. Teraz dzięki takim zwolnieniom firmy optymalizują działalność lub racjonalizują zatrudnienie po zerwaniu więzi korporacyjnych.

[i]adw[/i][/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=a.wozniak@rp.pl]a.wozniak@rp.pl[/mail][/i]

[ramka][b][link=http://kariera.pl]Znajdź odpowiednią pracę [/link][/b][/ramka]

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem