Kto lokuje pieniądze w banku wie, że tam pieniądze są gwarantowane. Nie traktujmy ludzi jak 20 lat temu, dziś muszą byś świadomi ryzyka. W Amber Gold nie było pół słowa, że to bank. Ludzie mieli świadomość, albo byli niefrasobliwi i liczyli że te kilkanaście proc. uda się wyciągnąć, skoro sąsiadowi się udało. Ale jemu się udało, bo na początku działania każdej piramidy finansowej to wychodzi. A co do listy, po tym przypadku jest ona jeszcze bardziej znana. Poza tym, dopiero w 2011 r. sądy administracyjne przyznały nam rację, że możemy taką listę prowadzić. Zbyt pochopne decyzje rodziłyby roszczenia odszkodowawcze. Ale w przypadku AG przynajmniej od czasu gdy zaczęła udzielać pożyczek, było już jasne, że obciąża ryzykiem środki przyjmowane od klientów.
Czy nadzór nie powinien jeszcze mocniej ostrzegać skoro kilkadziesiąt tysięcy osób jak mówił jeszcze niedawno szef AG (ostatnio podawał, że to 7 tys.) powierzyło mu pieniądze?
Jak państwo wyobrażacie sobie takie działania? Urząd miałby robić kampanię reklamową w mediach? A jeśli tak, to w których? Roczny budżet KNF to 200 mln zł, a Amber Gold wydawał przynajmniej ok. 20 mln zł rocznie na promocję. Więc co? 1/10 budżetu, zebraną zresztą z innego rynku, który nadzoruję, miałbym wydać na coś innego? Kto chciał, znalazł listę. Przecież jeśli ktoś wpłaca 200, 400 czy nawet więcej tysięcy złotych to musi mieć świadomość komu oddaje pieniądze. Przecież te pieniądze musiał wyjąć z banku, no bo chyba nie wyciągnął ich spod materaca. Tracącego pokerzysty nikt nie żałuje. Ludzie zachowywali się chciwie, podejmowali ryzyko dla kilku procent zysku więcej. Klienci Amber Gold wiedzieli co robią.
Naprawdę tak pan myśli?
Tak. Po 20 latach funkcjonowania wolnego rynku ludzie wiedzą co jest bankiem, a co nie. Żadna z tych firm w nazwie nie miała słowa „bank" lub „kasa". Było zaś złoto. Ludzie się na to decydowali, bo sąsiad, jak słyszałem, polecał i dużo zarobił. No bo co my wszyscy wiemy o Amber Gold?
Tyle co mówił Marcin Plichta...