W poniedziałek szwajcarska waluta do progu 1,2 zbliżyła się najbardziej od10 stycznia 2013 r. W pewnym momencie za 1 euro trzeba było zapłacić zaledwie 1,2104 franka. Handlujący na rynku opcji byli wczoraj najmniej niedźwiedzio nastawieni do perspektyw franka od maja 2013 r. Wydarzenia na Krymie pomieszały szyki analitykom, którzy przewidywali, że frank w tym roku będzie się osłabiał.
W tym roku szwajcarska waluta zyskała 1,2 proc. I była trzecią najlepszą pod tym względem po japońskim jenie (+4,2 proc.) i dolarze nowozelandzkim (+2,1 proc.). Mediana prognoz ekspertów wskazuje, że na koniec czerwca kurs franka wobec euro powinien wynosić 1,24 CHF. W styczniu był on przewartościowany o 11,9 proc., wynika z danych Szwajcarskiego Banku Narodowego.
Silny frank nie jest po myśli Thomasa Jordana, prezesa SNB, który nie chce dopuścić do spadku cen w warunkach wolniejszego wzrostu gospodarczego. Sytuacja Szwajcarii pod tym względem jest podobna do japońskiej, gdzie umacniający się jen ogranicza skuteczność polityki premiera Shinzo Abe, który przy pomocy bezprecedensowej stymulacji chce pobudzić koniunkturę gospodarczą.
Walter Meier, rzecznik SNB odmówił skomentowania informacji zamieszczonej na stronie internetowej pisma „Cash" sugerującej jakoby szwajcarski bank centralny za pośrednictwem swojej filii w Singapurze interweniował na rynku by osłabić franka.
Awanturnictwo Putina zaszkodziło rynkom