W poniedziałek wyraz tej niechęci dał Benoit Coeure, członek Zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Odniósł się do niedawnego raportu Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS), w którym bazylejska instytucja ostrzegała, że polityka zerowych stóp procentowych już zaczyna owocować bańkami spekulacyjnymi na rynkach finansowych. – Mamy świadomość tego zagrożenia. Będziemy musieli sobie z nim poradzić, ale będziemy w tym celu wykorzystywali inne (niż zmiany stóp procentowych – red.) narzędzia, które są w naszej dyspozycji – powiedział.
Na początku lipca, również w reakcji na raport BIS, w podobnym duchu wypowiedziała się Janet Yellen, przewodnicząca amerykańskiej Rezerwy Federalnej. – Polityka pieniężna ma poważne ograniczenia jako narzędzie dbania o stabilność finansową – oceniła. Jak dodała, główną linią obrony przed bańkami spekulacyjnymi powinny być regulacje, czyli tzw. polityka makroostrożnościowa. Dzień później wtórował jej prezes EBC Mario Draghi.
To, że banki centralne muszą w większym stopniu sięgać po narzędzia regulacyjne, jest jedną z lekcji, jakie ekonomiści wyciągnęli z ostatniego kryzysu. Przed jego wybuchem – jak pisali w głośnym artykule z 2010 r. („Rethinking Marcoeconomic Policy") ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego – wśród sterników polityki pieniężnej dominował pogląd, że rolą banków centralnych jest wyłącznie dbanie o stabilność cenową, a jedynym instrumentem, którym powinny się one posługiwać przy realizacji tego celu, są stopy procentowe. Okazało się jednak, że niska inflacja uśpiła czujność banków centralnych, które nie zauważyły nadmiernego wzrostu zadłużenia w gospodarkach i baniek na rynkach nieruchomości.
Dziś niektóre kraje, m.in. Wielka Brytania i Kanada, znów zmagają się z niepokojąco szybkim wzrostem cen domów. To jednak dla tamtejszych banków centralnych nie stało się argumentem na rzecz podwyżek stóp procentowych. Obawiają się one, że zaostrzenie polityki pieniężnej wykoleiłoby kruche wciąż ożywienie w gospodarce, przed czym regularnie przestrzega MFW.
W czerwcu Bank Anglii zadecydował więc, że z ryzykiem bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości będzie walczył na drodze zaostrzania zasad udzielania przez banki kredytów. Według ekonomistów BIS tego rodzaju narzędzia bez jednoczesnych podwyżek stóp procentowych nie przyniosą oczekiwanych efektów. —gs