W przyszłym roku bezrobocie nie powinno gwałtownie rosnąć, ale też nie spadnie – uważa większość ekonomistów pytanych przez „Rz”. – Nie uda się nam osiągnąć jednocyfrowego bezrobocia – przyznaje prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. Jej zdaniem stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec przyszłego roku będzie mniej więcej taka sama jak pod koniec tego. – Może będzie to odrobinę mniej, ale wciąż 10 – 11 proc. – prognozuje.

Ekonomiści uważają, że firmy co prawda nie będą zwalniały pracowników, ale też nie zaczną zatrudniać. Postawią na zwiększenie wydajności [link=http://kariera.pl]pracy[/link]. – Tak zawsze się dzieje po czasie kryzysu czy spowolnienia gospodarczego. Firmy zaczynają zatrudniać dopiero wtedy, gdy PKB rośnie szybciej niż wydajność pracy – przypomina Jan Rutkowski, ekonomista Banku Światowego.

W najgorszej sytuacji w przyszłym roku będą więc [link=http://www.kariera.pl]absolwenci[/link], osoby zatrudnione na czasowe umowy o pracę oraz już dzisiaj bezrobotni. Im będzie najtrudniej znaleźć pracę. – W ciągu roku bezrobocie może nieco wzrosnąć, ale jeśli nadal będzie prowadzona aktywna polityka służb zatrudnienia, ten wzrost do połowy roku nie powinien być wysoki, a potem istnieje prawdopodobieństwo, że w części branż rozpocznie się [link=http://kariera.pl]rekrutacja[/link] nowych pracowników – uważa Wiktor Wojciechowski, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Prof. Urszula Sztadnerska z UW uważa, że w przyszłym roku może wzrosnąć bezrobocie wśród osób w wieku przedemerytalnym. – Skończyły się możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, co w tym roku wykorzystywała część firm – przypomina ekonomistka.

Wciąż nie wiadomo, jak na wysokość bezrobocia wpłyną powroty z emigracji oraz podniesienie od stycznia wysokości zasiłku. Największym pesymistą jest tu prof. Stanisław Gomułka. Jego zdaniem bezrobocie nadal będzie rosło, bo firmy będą zwalniały, ale nie przekroczy 14 proc.