30 kopalń węgla kamiennego (na Śląsku oraz lubelska Bogdanka) zatrudnia obecnie ok. 114 tys. ludzi, z czego przeważającą większość na dole. Od ubiegłego roku kopalnie wstrzymały przyjęcia do pracy. Dlatego [link=http://kariera.pl]zatrudnienie[/link] w branży spadnie poniżej 100 tys. (w latach 90. przekraczało 200 tys. osób), do czego przyczynią się odejścia na emerytury. Spadną też koszty kopalń – bo płace stanowią blisko połowę z nich. Rocznie to ok. 8 mld zł.
Największa spółka, Kompania Węglowa, zatrudnia ok. 64 tys. osób. To o ponad tysiąc mniej niż na koniec 2007 r. Prezes Kompanii Mirosław Kugiel mówi, że w tym roku firma (15 kopalń) przyjmie do pracy tylko [link=http://www.kariera.pl/kariera/40/]absolwentów[/link] szkół górniczych, z którymi ma umowy. Będzie to ok. 600 osób (a nie jak dotąd 6 – 8 tys. rocznie), a na emerytury odejdzie 4 – 5 tys. ludzi. Na koniec 2010 r. zatrudnienie w Kompanii może spaść do 60 tys. osób. Powód? Mniejsze zapotrzebowanie na węgiel oraz tańsze paliwo z importu, co ogranicza także możliwości eksportu.
[wyimek][b]64 tys. osób[/b] pracuje w największej spółce – Kompanii Węglowej[/wyimek]
Do końca roku zatrudnienie na poziomie nieco ponad 22 tys. ludzi zamierza utrzymać Jastrzębska Spółka Węglowa. W ciągu kilku lat znacząco spadnie zatrudnienie w Katowickim Holdingu Węglowym – z 21 tys. nawet do 15 tys. osób – szacuje prezes KHW Stanisław Gajos. Powodem jest łączenie przez KHW kopalń. – Nieprzyjmowanie ludzi na miejsce odchodzących na emeryturę spowoduje lukę pokoleniową, która zagraża bezpieczeństwu pracy – uważa Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Redukcji zatrudnienia nie należy się spodziewać w Bogdance, bo lubelska kopalnia będzie potrzebować ludzi – do 2014 r. planuje podwoić produkcję węgla do ok. 11,1 mln ton rocznie.