Nie stracimy ani złotówki z funduszy na lata 2004 – 2006 – deklarują urzędnicy. Jak wynika z zebranych przez „Rz” informacji, do końca grudnia beneficjentom wypłacić mamy od 93 do 100 proc. środków UE w zależności od programu. A w kolejnych miesiącach – resztę środków.
Pytanie tylko, czy te prognozy są realne. Część instytucji (np. resorty gospodarki, edukacji czy środowiska) za najlepszy prognostyk uznała wartość podpisanych obecnie umów (przekracza ona nawet wartość dostępnych środków). Tyle że między podpisaniem umowy a wypłatą pieniędzy może się wiele wydarzyć.
– Może się okazać, że nie wszystkie poniesione przez beneficjenta nakłady podlegają refundacji z UE – mówi Ewa Fedor z Konfederacji Pracodawców Polskich. Albo że realizacja inwestycji była tańsza, niż planowano. Uzyskane w ten sposób „oszczędności” trudno będzie wydać w ostatniej chwili. – Moim zdaniem te prognozy są zbyt optymistyczne – mówi Fedor. – Ale nawet jeśli wydamy 90 – 95 proc. środków, to i tak będzie wielki sukces – dodaje.
Małgorzata Krzysztoszek z PKPP Lewiatan podkreśla, że o prawdziwym sukcesie będziemy mogli mówić dopiero wtedy, gdy poznamy efekty unijnych funduszy. – Większość z kilku tysięcy firm wykorzystała je na proste zakupy maszyn i urządzeń. To poprawiło warunki pracy, ale raczej nie przyniosło gospodarce wartości dodanej.
Jak wynika z danych resortu rozwoju, napływ środków z Unii nie spowodował wzrostu nakładów na działalność badawczo-rozwojową, nie zmniejszył też zróżnicowania regionalnego w Polsce. Powstało za to ok. 320 tys. miejsc pracy, a PKB w 2008 r. może być nawet o 3 proc. wyższy. Dane Eurostatu pokazują, że poziom zamożności społeczeństwa wzrósł z 49 proc. unijnej średniej w 2003 r. do 55,4 proc. w 2008 r. (prognoza). Daje nam to ostatnią pozycję wśród 25 państw UE.