Banki, firmy telekomunikacyjne, telewizje kablowe masowo sprzedają pakiety wierzytelności – mówi Dariusz Wielgosz, dyrektor sprzedaży w firmie windykacyjnej Presco. Nie są to jeszcze wielkie pakiety. Ich nominalna wartość zaczyna się od kilkunastu milionów złotych.
Banki coraz szybciej decydują się na sprzedaż wierzytelności, aby z jednej strony nie zamrażać pieniędzy w rezerwach, a z drugiej – pozyskiwać w ten sposób środki na nową akcję kredytową (co szczególnie jest istotne obecnie, gdy pieniądze trudno pozyskać na rynku międzybankowym).
– Takie transakcje poprawiają płynność – wyjaśnia Tadeusz Piela, dyrektor Centrum Restrukturyzacji i Windykacji w BGŻ. Jego zdaniem zainteresowanie firm windykacyjnych takimi pakietami jest bardzo duże i nie ma żadnego problemu z ich sprzedażą. – Ceny oferowane za małe pakiety są coraz bardziej atrakcyjne – mówi Tadeusz Piela.
Windykatorzy przewidują jednak, iż większa podaż wierzytelności sprawi, że ceny portfeli wystawianych na sprzedaż automatycznie spadną. W konsekwencji to kupujący będą mieli więcej do powiedzenia niż sprzedający.
– Jeśli bankowcy założą, że każdą ilość wierzytelności będą mogli sprzedać, to się zapewne mylą – uważa Piotr Krupa, prezes wrocławskiego Kruka. Dotyczy to przede wszystkim dużych portfeli, które były kupowane m.in. przez fundusze sekurytyzacyjne (bankom opłaca się sprzedawać im stare kredyty, ponieważ straty, które na nich poniosą, będą mogły odliczyć od podatku). Pieniądze na takie transakcje wykładały często banki inwestycyjne czy fundusze hedgingowe.