Finanse kraju są zależne od dochodów ze sprzedaży ropy i gazu. W najbliższych trzech latach mają one dostarczyć państwu średnio po 37 proc. wpływów do budżetu (ok. 4,6 bln rubli, czyli 168,5 mld dol. rocznie).
Wysokość wpływów oszacowano na podstawie przygotowanej w maju prognozy ceny ropy – 95 dol. za baryłkę w 2009 r., 90 dol. w 2010 i 88 dol. w 2011 roku. Jednak w środę minister finansów Aleksiej Kudrin ogłosił nową prognozę – 50 dol. za baryłkę na przyszły rok, 55 dol. na 2010 i 60 dol. na 2011 r.
– Przy cenie 50 dol. za baryłkę należy spodziewać się deficytu budżetowego. Wtedy rząd będzie łatać dziurę środkami z funduszu rezerwowego, których starczy na nie więcej niż trzy lata – ocenia w rozmowie z „Rz” Kirił Tremasow, naczelnik wydziału analitycznego Banku Moskwy.
Rezerwy w złocie i walutach topnieją zaś coraz szybciej. Na początku listopada ich wielkość spadła prawie do poziomu z początku roku – 484,6 mld dol. (spadek o 71,5 mld dol. w ciągu miesiąca). W budżecie na przyszły rok rząd zapisał 175 mld rubli (6,4 mld dol.) na podtrzymanie płynności banków. W poniedziałek premier Władimir Putin ostrzegł bankierów przed transferem rządowej pomocy za granicę. W środę Bank Rosji odebrał licencje trzem kolejnym bankom (Mira-Bank, Międzynarodowy Solidarny Bank, Narodowy Bank Ochrony Środowiska). W ciągu ostatniego miesiąca już dziesięć banków zaprzestało działalności.
Pomimo kryzysu budżet Rosji pełen jest optymistycznych wskaźników. Jeden dolar kosztuje już 27 rubli, ale w budżecie założono kurs 24,7 rubla w 2009 r. Inflacja na początku listopada wynosi ok. 12 proc., a w budżecie przyszłorocznym – 8,5 proc.