Kredyt dyskontowy da bankom możliwość pozyskiwania gotówki z NBP w zamian za weksle, wystawiane np. przez kredytowane przez banki firmy. Wprowadzenie nowych instrumentów zapowiadał już kilka tygodni temu prezes NBP Sławomir Skrzypek. Ale członkowie RPP mówili, że nawet jeśli zostaną przyjęte, będą funkcjonowały w ograniczonym zakresie.
[wyimek]3,5 proc. wynosi nadal główna stopa procentowa Narodowego Banku Polskiego[/wyimek]
Ekonomiści mają wątpliwości, czy nowe rozwiązania, które mają stymulować akcję kredytową, są potrzebne. – Biorąc pod uwagę obecną skalę nadpłynności sektora bankowego, nie wydaje się, że polska gospodarka potrzebuje dopalacza. Pod koniec 2010 r. możemy i tak mieć do czynienia z wysoką dynamiką kredytów, której ograniczenie będzie wymagało dużych podwyżek stóp procentowych – mówi Ernest Pytlarczyk, analityk BRE Banku.
Część ekonomistów zwraca uwagę, że NBP chce dokonać tzw. ilościowego rozluźnienia polityki pieniężnej, gdy główne banki centralne szukają już sposobów wychodzenia z dotychczasowych rozwiązań. Oprócz kredytu dyskontowego prezes NBP zapowiadał wydłużenie horyzontu operacji repo (pożyczki pod zastaw bezpiecznych papierów dłużnych) z 6 do 12 miesięcy. Chciał też wprowadzenia możliwości kupowania przez NBP obligacji emitowanych przez banki komercyjne.
Z wczorajszych wypowiedzi Skrzypka wynika, że repo na dłuższe terminy będą dostępne. – Będziemy prezentować RPP rozwiązania, nad którymi będziemy dyskutować – powiedział Skrzypek pytany o decyzję w sprawie skupowania przez NBP obligacji banków.