Zdaniem Banku Światowego całkowita odbudowa gospodarki japońskiej po trzęsieniu ziemi zajmie przynajmniej pięć lat. A Japonia jest kluczowym dostawcą komponentów dla motoryzacji i AGD. Jako pierwsi odczuli braki dostaw producenci samochodów. General Motors zamknął przynajmniej na tydzień montownię w Luizjanie. Opel na jeden dzień wstrzymał produkcję corsy w Eisenach i Saragossie. – Chodzi o jeden istotny komponent – mówił rzecznik Opla Stefan Weinmann. Renault musi zmniejszyć produkcję o 15 – 20 procent w koreańskim Pusanie. Wyjeżdża z niej 20 tys. aut miesięcznie.
Na razie Nissan i Toyota poinformowały w poniedziałek, że lada dzień wznowią produkcję w Japonii. Nie wiadomo, w jakim wymiarze, bo nadal obowiązują ograniczenia w dostawie energii. Według wyliczeń banku inwestycyjnego Goldman Sachs utracona produkcja Toyoty to ok. 72 mln dol. dziennie.
Z kolei Nissan (dzienne straty to 24,8 mln dol.) swoje najbardziej popularne auta produkuje w Europie i w Indiach (Qashqai i Micra) i ma tam zapasy części. Jednak dla firmy, która produkuje w Japonii ok. 22 proc. swoich aut, dotkliwe jest wyłączenie z produkcji fabryki silników w Iwaki.
W gorszej sytuacji są wytwórcy wyrobów elektronicznych. Choć Sony zapowiedział ponowne uruchomienie niektórych fabryk, to jednak ciągle sześć z nich stoi, głównie z powodu braku energii. Z kolei Toshiba oraz Renesans (nr 5 na liście największych producentów procesorów) z tego samego powodu były zmuszone do wstrzymania produkcji w ośmiu swoich fabrykach. Przerwy w dostawach energii potrwają przynajmniej do końca kwietnia.
Eksporterzy są już jednak spokojniejsi, bo interwencja na rynkach walutowych ze strony G7 i zapowiedź kolejnych przez bank centralny Japonii zmniejszyły nacisk na zwyżkę kursu jena.