Polacy wciąż zbyt dużo wydają na żywność

W lutym inflacja w Polsce okazała się jedną z najwyższych w całej UE. W tzw. koszyku inflacyjnym wzrósł udział żywności – trzeci raz w ciągu ostatnich 20 lat. Analitycy obawiają się, że też w tym roku produkty spożywcze mogą mocno zdrożeć. Wzrost wydatków na podstawowe potrzeby jest oznaką ubożenia społeczeństwa

Publikacja: 15.03.2012 04:18

Żywność wciąż drożeje

Żywność wciąż drożeje

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Aż o 4,4 proc. wzrosły w lutym, licząc rok do roku, ceny konsumpcyjne w Polsce wedle unijnej metodologii – podał wczoraj Eurostat. To drugi największy wynik w całej Unii. Z wyższą inflacją muszą borykać się tylko Węgrzy – 5,8 proc., a średnia dla całej UE to 3 proc.

Dlaczego polskie ceny galopują szybciej niż gdzie indziej? Głównym winowajcą okazuje się być osłabienie naszej waluty w drugiej połowie ubiegłego roku. – Cały świat odczuwa efekty drogiej ropy czy żywności. Ale u nas dodatkowo silnie na ich ceny wpływa kurs walutowy. Co prawda od początku tego roku złoty się nam umacnia, ale efekty, w postaci ewentualnie niższego wzrostu cen, będą widoczne dopiero za jakiś czas. Na razie przeważają skutki ubiegłorocznej deprecjacji – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

– Poza tym wciąż w Polsce mamy całkiem silny popyt konsumpcyjny na tle innych krajów UE, co powoduje, że producenci nie są zmuszani do obniżek – dodaje Wojciech Matysiak, ekonomista Pekao.

Polska z drożejącą żywnością zmaga się już drugi rok. W zeszłym roku jej ceny wzrosły aż o 5,2 proc., co spowodowało, że w nowym polskim tzw. koszyku inflacyjnym zwiększył się udział wydatków na tego typu produkty. – Zmiana nie była wielka, z 24 proc. w 2011 do 24,2 proc. w 2012, ale symptomatyczna – komentuje Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.  – W ciągu 20 lat badania tego wskaźnika, taka korekta w górę nastąpiła tylko dwa razy, teraz trzeci raz – dodaje.

To nie najlepsza wiadomość dla polskich konsumentów. Im większą część naszych dochodów wydajemy na jedzenie, tym gorzej dla naszych budżetów domowych. Mniej możemy przeznaczyć na inne wydatki, w tym na przyjemności – podróże, książki, wizyty w teatrze, kinie, obiady w restauracji itp.

Jednocześnie zwiększa to nasz dystans do krajów zachodnich, tak jakbyśmy cofnęli się na ścieżce rozwoju. Przykładowo mieszkańcy Wielkiej Brytanii na żywność wydają tylko 11,2 proc., a Niemcy – tylko 10,2 proc. Średnia w strefie euro wynosi 15,2 proc.

Zupełnie inaczej wygląda to w krajach postkomunistycznych. Przeciętny mieszkaniec Rumunii przeznacza na jedzenie aż 31 proc. swojego domowego budżetu, a Litwy – 25,8 proc.

Zdaniem ekonomistów, w kolejnych latach Polska wróci do trendu nadganiania krajów zachodnich. – Jeszcze na początku lat 90. na żywność przeznaczaliśmy 48 proc. dochodów, na początku XXI w. – 30,4 proc., obecnie 24,2 proc. Trend spadkowy jest więc bardzo wyraźny i nie sądzę, by w dłuższej perspektywie to się zmieniło – uważa Bielski.

Problematyczny może okazać się jednak ten i przyszły rok. – To wciąż będzie trudny okres także dla Polski. Trudno spodziewać się w kraju gwałtownego wzrostu wynagrodzeń  – mówi Winek.

Utrzymująca się niepewność gospodarcza raczej nie zachęca przedsiębiorców, by płacili więcej swoim pracownikom. Wedle założeń Ministerstwa Finansów, średnie wynagrodzenie w gospodarce zwiększy się w tym roku tylko o 3,9 proc., z czego sporą część „pożre" inflacja.

Z drugiej zaś strony nie ma pewności, że ceny żywności przestaną tak szybko rosnąć. – Pozytywny dla nas scenariusz to spadek cen paliw, co zawsze przekłada się na ceny artykułów spożywczych i umacniający się złoty – analizuje Winek. – Ale może się on nie sprawdzić. Jednocześnie sporym ryzykiem obarczona jest tegoroczna podaż żywności – dodaje ekonomista. Już wiadomo, że ostre mrozy spowodowały spore ubytki w uprawach zbóż. Na Ukrainie i w Rosji szacuje się je na 30 proc. Plantatorzy z różnych części kraju już dziś alarmują, że zima „wybiła" morele czy czereśnie. – Może się więc okazać, że po 2012 r. udział wydatków na żywność w koszyku inflacyjnym nie spadanie lub może nawet znowu lekko wzrośnie – dodaje.

Oczekiwać też należy dalszego wzrostu udziału wydatków – z obecnych 21,3 proc. – na utrzymanie mieszkań i nośników energii. W Niemczech to już ponad 30 proc. – Energia będzie po prostu coraz droższa, a do tego będziemy jej coraz więcej zużywali, nie ma przed tym ucieczki – mówi Matysiak z Pekao .

Maria Drozdowicz-Bieć, profesor SGH

Struktura wydatków gospodarstw domowych w Polsce wraz ze wzrostem naszej zamożności będzie coraz bardziej przypominać podział tych wydatków w krajach rozwiniętych. Udział wydatków na żywność powinien dalej sukcesywnie spadać, za to należy się spodziewać, że coraz większą część dochodów Polacy będą przeznaczać na czynsz za mieszkania oraz energię. Oczekujemy też wyższego udziału wydatków na edukację. System publicznego bezpłatnego szkolnictwa wyższego jest na dłuższą metę nie do utrzymania.

Bogaci wydają więcej na transport

Polacy w porównaniu z mieszkańcami krajów zachodnich stosunkowo mało wydają na rekreację i kulturę. U nas jest to ok. 7,8 proc. dochodów, w Niemczech – prawie 12 proc., a Wielkiej Brytanii – ponad 13 proc. Zdaniem ekonomistów, im nasze wynagrodzenia będą bliższe unijnym poziomom, tym większą część z nich będziemy mogli przeznaczać na dobra, które nie są pierwszą potrzebą. Ale zmiana struktury wydatków na bliższą krajom rozwiniętym oznacza też, że więcej będziemy wydawać na transport.?Dziś to ok. 9,1 proc., a za kilka lat, może to już być 15 proc. I nie chodzi tylko o drożejącą benzyne i olej napędowy czy coraz większą liczbę samochodów. Chodzi również o transport publiczny, którego ceny u nas wciąż są, w porównaniu z innymi krajami UE, stosunkowo niskie i raczej będą rosły, niż spadały. Nieuniknione jest też, że coraz większą część naszego budżetu pochłaniać będzie użytkowanie mieszkań i nośników energii. Niestety, Polska nie leży w ciepłym klimacie i potrzebuje sporo energii. Eksperci spodziewają się także, że coraz więcej trzeba będzie płacić np. za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków komunalnych. Koszty ostatnich wielkich iwnestycji w tym zakresie zostaną bowiem przerzucone na konsumentów.

Aż o 4,4 proc. wzrosły w lutym, licząc rok do roku, ceny konsumpcyjne w Polsce wedle unijnej metodologii – podał wczoraj Eurostat. To drugi największy wynik w całej Unii. Z wyższą inflacją muszą borykać się tylko Węgrzy – 5,8 proc., a średnia dla całej UE to 3 proc.

Dlaczego polskie ceny galopują szybciej niż gdzie indziej? Głównym winowajcą okazuje się być osłabienie naszej waluty w drugiej połowie ubiegłego roku. – Cały świat odczuwa efekty drogiej ropy czy żywności. Ale u nas dodatkowo silnie na ich ceny wpływa kurs walutowy. Co prawda od początku tego roku złoty się nam umacnia, ale efekty, w postaci ewentualnie niższego wzrostu cen, będą widoczne dopiero za jakiś czas. Na razie przeważają skutki ubiegłorocznej deprecjacji – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

Pozostało 86% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu