– Naiwność ludzka jest ogromna, a ten pan bawi się naszą głupotą, bo inaczej tego nie nazwę. Tak wyglądają ludzie bez skrupułów i bez sumienia – mówi nam jedna z poszkodowanych.
Inna dodaje, że wpłaciła pieniądze zbierane na studia córek. – Miała być fachowa, merytoryczna obsługa finansowa, a było fachowe oszustwo – przyznaje teraz. Obie założyły „ekstralokaty" kilka miesięcy temu.
Śledztwo w sprawie oszustwa, którego ofiarą padli klienci agencji finansowo-ubezpieczeniowej należącej do Mirosława G., łódzka prokuratura prowadzi od kilkunastu dni.
W agencji położonej w centrum Łodzi klienci mogli m.in. wpłacić pieniądze na rachunek, założyć konto czy wykupić ubezpieczenie na życie. Firma od pięciu lat działała pod logo ING. Nie było do niej zastrzeżeń. Wszystko popsuło się, gdy G. zaczął oferować klientom wysoko oprocentowane lokaty. Obiecywał 7 proc. zysku, czyli o 2–3 proc. więcej niż konkurencja.
– Z wieloma klientami podpisywał umowy na drukach ubezpieczeniowych, a części nie dawał żadnych umów. Miał je dostarczyć później – mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.