Straty zamiast złotej lokaty

Afera Amber Gold nie nauczyła Polaków ostrożności? Klienci łódzkiej agencji skuszeni wysokim oprocentowaniem dali się naciąć na miliony.

Publikacja: 29.05.2013 02:13

Sprawa Amber Gold

Sprawa Amber Gold

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

– Naiwność ludzka jest ogromna, a ten pan bawi się naszą głupotą, bo inaczej tego nie nazwę. Tak wyglądają ludzie bez skrupułów i bez sumienia – mówi nam jedna z poszkodowanych.

Inna dodaje, że wpłaciła pieniądze zbierane na studia córek. – Miała być fachowa, merytoryczna obsługa finansowa, a było fachowe oszustwo – przyznaje teraz. Obie założyły „ekstralokaty" kilka miesięcy temu.

Śledztwo w sprawie oszustwa, którego ofiarą padli klienci agencji finansowo-ubezpieczeniowej należącej do Mirosława G., łódzka prokuratura prowadzi od kilkunastu dni.

W agencji położonej w centrum Łodzi klienci mogli m.in. wpłacić pieniądze na rachunek, założyć konto czy wykupić ubezpieczenie na życie. Firma od pięciu lat działała pod logo ING. Nie było do niej zastrzeżeń. Wszystko popsuło się, gdy G. zaczął oferować klientom wysoko oprocentowane lokaty. Obiecywał 7 proc. zysku, czyli o 2–3 proc. więcej niż konkurencja.

– Z wieloma klientami podpisywał umowy na drukach ubezpieczeniowych, a części nie dawał żadnych umów. Miał je dostarczyć później – mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Na początku mężczyzna wypłacał oprocentowanie, ale potem zniknął. Wyjechał do Niemiec. Wtedy poszkodowani zaczęli się zgłaszać do prokuratury. Jest ich już ponad 50. Łącznie stracili być może nawet kilkanaście milionów złotych.

Na razie śledczy przygotowali dla G. zarzuty oszukania 18 osób na kwotę ponad miliona zł.

– Jak to możliwe, że ten oszust tak długo działał pod skrzydłami ING? Czy tam nie mają procedur? Zawiódł chyba ich system kontroli albo, co bardziej prawdopodobne, ludzie – mówi jeden z poszkodowanych.

Rzecznik ING Banku Śląskiego Piotr Utrata zastrzega, że G. nie był ich pracownikiem. – Zawierał umowy na lokaty. Nie mógł tego robić – podkreśla i odsyła do ING Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie.

Jego rzeczniczka Marta Pokutycka-Mądrala zapewnia, że firma prowadzi postępowanie wyjaśniające, powiadomiła też prokuraturę, Komisję Nadzoru Finansowego i Generalny Inspektorat Informacji Finansowej. – Skontaktowaliśmy się z wszystkimi poszkodowanymi przez G,. którzy się do nas zgłosili, a zebrane informacje przekazaliśmy prokuraturze, aby jak najszybciej rozpoczęło się postępowanie karne – dodaje.

Nie odpowiada na pytanie, czy jej firma pomoże w jakikolwiek sposób ofiarom G.

Sam właściciel agencji podobno nie czuje się winny. Chce zeznawać, ale żąda ochrony. W poniedziałek jego pełnomocnik złożył do łódzkiego sądu wniosek o wydanie listu żelaznego, który gwarantowałby G. nietykalność. – Jest zaskoczony tym, co się dzieje – napisał pełnomocnik.

Sąd zajmie się wnioskiem za mniej więcej trzy tygodnie.

– Naiwność ludzka jest ogromna, a ten pan bawi się naszą głupotą, bo inaczej tego nie nazwę. Tak wyglądają ludzie bez skrupułów i bez sumienia – mówi nam jedna z poszkodowanych.

Inna dodaje, że wpłaciła pieniądze zbierane na studia córek. – Miała być fachowa, merytoryczna obsługa finansowa, a było fachowe oszustwo – przyznaje teraz. Obie założyły „ekstralokaty" kilka miesięcy temu.

Pozostało 84% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli